czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 7

- Ok. Co masz nam do pokazania dzisiaj, panno Blake?- pan Salt spojrzał wyczekująco na szatynkę. Chyba nie miał co do niej zbyt dużych wymagań. Widział, że na zajęciach nie poczyniła żadnych postępów.
- Da mi Pan coś co mogę zniszczyć?- spytała niepewnie dziewczyna.
- Tam stoją przedmioty, które mogą ci się przydać- mężczyzna machnął ręką w kierunku stolika, którego istnienia Alice do tej pory nie zauważyła.
 Jedna rzecz od razu rzuciła jej się w oczy. Był to potężny pustak. Postawiła go szybko na podłodze i z całą wściekłością zamierzyła się na niego. Kawałki betonu rozsypały się po sali, kiedy jej dłoń trafiła w cegłówkę.
- Dobrze. Czy jeszcze coś chcesz nam pokazać?- pan Salt zanotował coś i już przestał zwracać na nią uwagę.
- Nie. To wszystko- odparła dziewczyna.
- W takim razie do widzenia- pożegnał się nauczyciel.
 Alice ciągle lekko w szoku wyszła z klasy. Myślała, że będzie gorzej, ale wyglądało na to, że poszło jej całkiem dobrze. Nawet się ucieszyła z tego powodu. Chyba jej nie wyrzucą.
 Minęła z dumnie uniesioną głową Tylera i jego świtę. Oni czekali jeszcze na swoją kolej egzaminu.
* * *
 Szatynka postanowiła skorzystać z okazji i pójść do łazienki. Wreszcie mogła sobie pozwolić na trochę dłuższą kąpiel, bez uczucia, że ktoś wejdzie i zacznie się nabijać.
 Napuściła wody do wanny, szybko się rozebrała i zanurzyła w ogromnej ilości piany.
Było jej tak dobrze, jakby znów znalazła się w domu. Pomyślała, że pewnie zaraz mama zawoła ją na obiad a tata wróci z pracy…
 Westchnęła. Ciągle była w szkole, szkole dla wampirów. Rodziców zobaczy dopiero za dwa miesiące…
 Starała się nie myśleć o Tylerze, skupić na czymkolwiek innym, ale nie umiała. Cały czas czuła, że coś jest z nim nie tak. Że ukrywa jakiś wielki sekret. Poza tym była na niego wściekła, jak mógł się tak zachować w stosunku do niej. Sądziła, że może zdanie, które mają o nim ludzie jest przesadzone, ale chyba mieli rację. Jaki inny chłopak uwiódłby dziewczynę, pocałował ją a następnie wyśmiał przed całą szkołą. Zasłużyła sobie na to wszystko. Każdy ją ostrzegał, ale ona nie słuchała. Była zbyt uparta, aby zrozumieć, że jej koledzy chcieli ją tylko chronić. Teraz było już za późno…
- Piana powoli znika- usłyszała nagle znajomy głos. O mały włos nie wyskoczyła z kąpieli. Tyler siedział na podłodze, kilkanaście centymetrów od niej. Rękę miał opartą o krawędź wanny.
 Z ulgą zauważyła, że ciągle jest sporo piany w wodzie. Zanurzyła się jeszcze głębiej. Nad wodą pozostała tylko jej głowa.
- Wyjdź stąd- rozkazała. Była przerażona. Nie miała szans na ucieczkę. Ręcznik leżał niedaleko Tylera. Żeby się do niego dostać, musiałaby wyjść z wanny i całkiem naga ominąć chłopaka.
- Najpierw pogadamy- uśmiechnął się do niej słodko.
- Chyba nie mamy o czym- burknęła- Wynoś się stąd- krzyknęła ze złością. Czuła, że policzki jej płoną. Wiedziała, że zaraz wybuchnie.
- Alice. Przepraszam, ja… Chodzi oto, że wczoraj nie byłem sobą- tłumaczył. Minę miał naprawdę niepewną.
- Chyba przedwczoraj- warknęła. Nie chciała go słuchać.
- Wtedy to się zaczęło. Dzisiaj zrozumiałem, co zrobiłem. To wcale nie było moim zamiarem. Przepraszam- mruknął. Teraz on spłonął cały rumieńcem.
- Ok. Ale nie musiałeś rozgadać wszystkim w szkole o twoim chwilowym zapomnieniu- burknęła. Jego tłumaczenie, wcale nie zmiękczyło jej serca.
- Nie rozumiesz- pokręcił głową- Kiedy cię pocało…- zaczął, ale ona mu przerwała.
- Błagam, nie przypominaj mi o tym…
- Dlaczego? Całuję, aż tak źle?- najwyraźniej wypowiedź Alice mocno zbiła go z tropu.
- Najlepiej zrobisz wychodząc stąd- dziewczyna wskazała głową w kierunku drzwi.
- Muszę ci coś najpierw wyjaśnić. Wtedy wiedziałem co robię. Pomogłem ci z egzaminem i potem cię pocałowałem. Zdarza mi się jednak czasami, że dopada mnie coś, co zmienia mnie. Nie jestem wtedy sobą. Rozumiesz?- spytał z nadzieją.
- Nie- przyznała.
- Kiedy cię poznałem to pomyślałem, że może nigdy on już się nie pojawi, ale…- zaczął wyjaśniać.
- Czekaj, czekaj. Ty mnie nienawidzisz. Od pierwszego dnia szkoły, od podróży w pociągu robiłeś wszystko żeby mnie upokorzyć- mówiła. Tyler spuścił głowę i słuchał w milczeniu- Nie w taki sposób okazuje się uczucia- zakończyła swoją wypowiedź.
 Szatyn odetchnął i po chwili kontynuował.
- Ok. Chcesz wiedzieć, dlaczego się tak zachowywałem?- podniósł głos. W jego oczach zapaliły się niebezpieczne ognie- Jesteś inna niż wszyscy tutaj obecni! Jesteś o wiele bardziej ludzka. Nie mogłem znieść twojej obecności w moim pobliżu. Sprawiasz, że czuję się głodny- w jego oczach dostrzegła pragnienie.
 Zabrakło jej słow. Nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć. O co mu chodzi?
- Muszę stąd wyjść, zanim zrobię coś czego będę potem żałować- Tyler szybko podniósł się na nogi. Odwrócił od niej twarz. Prawie biegiem znalazł się przy drzwiach.
- Stój. O czym ty mówisz?- zdołała wykrztusić. Chłopak pokręcił tylko głową i wyszedł na korytarz.
 Alice podniosła się z wanny, owinęła ręcznikiem i wybiegła za nim. Stał przy drzwiach na korytarzu. Swoje dłonie opierał na kolanach. Oddychał ciężko, miał ciągle ten bardzo dziwny wyraz twarzy. Głód pomieszany z tęsknotą i wściekłością.
- Tyler, musisz się uspokoić. Opowiedz mi o co w tym wszystkim chodzi- podeszła do niego. Położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Chłopak drgnął.
- Alice, nie teraz. Ja przepraszam, ale musisz iść z powrotem do łazienki. Nie dam rady się dłużej opanować- wyszeptał przerywanym głosem.
- Ale ja nie mogę cię zostawić- zaprotestowała.
- Nic mi nie będzie. Pogadamy później- obiecał. Po chwili już go nie było. Zniknął z wampirzą szybkością.
 Zszokowana Alice wróciła do łazienki. Kompletnie nic z tego nie rozumiała. Czemu ona tak na niego działa? Czy tylko na niego, czy inni też mają z tym problem? Naprawdę jest zbyt ludzka?
 Sama nie wiedziała, co mogłaby z tym teraz zrobić. Jeśli Tyler miał rację, to właśnie jej zbyt rozbudowana strona człowieczeństwa niszczyła jej wszystkie próby stania się normalnym wampirem. To przez to ledwie była w stanie zdać egzamin. Z tego powodu miała problemy z rozwojem swoich umiejętności.
 Chciała się komuś wygadać, ale czuła, że nie powinna mówić o problemach Tylera nikomu postronnemu. Nawet Mary nie byłaby w stanie tego zrozumieć. Była z tym sama i jedyna osoba, z którą mogła o tym pogadać właśnie od niej uciekła i powiedziała jej, że nie może znieść jej obecności w swoim pobliżu.
 Naciągnęła trampki na stopy i stanęła przed lustrem. Oparła dłonie na zlewie i westchnęła…
* * *
- Alice, słyszałam co zrobił Tyler- Mary miała bardzo niepewną minę, kiedy jej współlokatorka weszła do pokoju.
- Nie rozumiem- przyznała szatynka.
- Wygadał wszystkim, że się całowaliście- blondynka była zaskoczona, że koleżanka może nie wiedzieć o co chodzi.
- Ach, oto chodzi. Tak to było bardzo chamskie z jego strony- Alice kompletnie o tym zapomniała, przez wydarzenia w łazience.
- Co się z tobą dzieje?- Mary uniosła brwi wysoko do góry.
- Muszę na chwilę wyjść- wypaliła szatynka. Nie zwracała uwagi na wołanie Mary i wybiegła z pokoju.
 Chciała za wszelką cenę znaleźć Tylera i wyjaśnić z nim wszystko. Zapukała do jego pokoju. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte, ale chłopaka w środku nie było.
 Szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Rozejrzała się po dziedzińcu. Było już bardzo późno i nikogo tu nie znalazła. Zawahała się przez moment. Gdzie on mógł się podziewać? Jedyne miejsce, które wydawało jej się jeszcze w miarę sensowne to mury. Wdrapała się po schodach na górę.
- Tyler- zawołała niezbyt głośno. Bała się, że strażnicy mogą tu przyjść, kiedy usłyszą hałasy.
 Zero odpowiedzi. Po chwili jednak zauważyła jakiś cień kilka metrów od niej. Podeszła tam. Odetchnęła, kiedy dostrzegła szatyna.
- Jak się czujesz?- usiadła obok niego. Miał opuszczoną głowę, jego koszulka była w wielu miejscach poszarpana, jakby wdał się z kimś w bójkę.
- Nie powinno cię tu teraz być- mruknął słabym głosem.
- Musimy sobie chyba co nieco wyjaśnić, nie sądzisz?- dziewczyna zignorowała jego słowa.
- Ok. Jesteś najbardziej ludzką osobą w tej szkole. Masz w sobie więcej człowieczeństwa, niż my wszyscy razem wzięci- powiedział. Podniósł wzrok i spojrzał na nią wyczekująco.
- A tobie to przeszkadza, ponieważ…?- Alice ciągle nie rozumiała.
- Ponieważ, jeśli raz spróbujesz ludzkiej krwi to będziesz już jej pragnął zawsze- odparł…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz