wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 5

- Alice musisz się bardziej skupić- Mary próbowała pomóc wyzwolić koleżance wampirzą stronę natury, ale średnio im to szło. Minęły już cztery tygodnie szkoły, każdy zrobił już jakieś postępy, każdy z wyjątkiem Alice.
- Nie potrafię. Coś ze mną jest nie tak. Nie umiem użyć szybkości ani siły. Nie regeneruję się szybko ani nic- rozzłościła się szatynka. Miała dosyć głupich uśmieszków ze strony Tylera i jego kumpli.
- Co tam porabiacie?- do klasy, w której trenowały wszedł Jack, blondyn z którym wcześniej gadała szatynka.
- Ćwiczymy, bez powodzenia- opuściła bezradnie ręce Alice. Chłopak podszedł do niej i pocałował ją.
- Nie martw się. Jesteś po prostu o wiele bardziej człowiekiem niż reszta- pocieszył ją.
- Ale to szkoła dla wampirów- poskarżyła się.
- Coś wymyślimy, ok.?- Jack przytulił dziewczynę do siebie.
- Jesteście tacy słodcy, że normalnie nie mogę- powiedziała Mary- Tyler nie ma nic przeciwko?- spytała, najwyraźniej nie pomyślała co zrobiła.
- Ten Tyler?- blondyn zmarszczył czoło.
- A czemu miałby mieć?- burknęła Alice.
- No, bo się za tobą ugania- koleżanka brnęła w to dalej.
- Co ty mówisz? Możemy przeprowadzić tę dyskusję, kiedy indziej?- szatynka spojrzała ze złością na Mary.
- Nie. Chętnie posłucham- Jack odsunął się od Alice.
- Ona coś sobie ubzdurała- broniła się Alice.
- Tak. Po prostu się pomyliłam- przyznała blondynka.
- Muszę to przemyśleć- chłopak wzruszył ramionami i wyszedł.
 Szatynka posłała koleżance wściekłe spojrzenie. Naprawdę lubiła Jacka. Podobał jej się. A teraz wszystko zniszczyła zaledwie wzmianka o Tylerze…
* * *
- Mary ty naprawdę nie myślisz?- dziewczyny szły korytarzem. Alice ciągle się wściekała na koleżankę, bo ta nie umiała trzymać języka za zębami.
- Sorry. Nie wiedziałam…- blondynka próbowała się tłumaczyć.
- A jeżeli on ze mną zerwie?- przeraziła się szatynka.
- No bez przesady. To Tyler się za tobą ugania a nie ty za nim- przypomniała jej Mary.
- Co ci w ogóle odbiło do głowy, żeby wymyślić aż taką bzdurę?- Alice na samą wzmiankę o szatynie wściekała się.
- No powiedziałam prawdę. On jest tobą zainteresowany, tylko błagam uważaj na siebie- poprosiła blondynka. Koleżanka nie odpowiedziała, bo w tym momencie dostała SMS-a.
- Od Jacka- wyjaśniła. Szybko go przeczytała i mina jej zrzedła.
- Co jest? O czym pisze?- chciała wiedzieć Mary.
- Zerwał ze mną. Twierdzi, że nie może być z kimś kto jest zakochany w innym. Co za idiota. Jeszcze najlepsza jest końcówka: „Nie pisz, nie dzwoń. Mam dosyć kłamstw. Od dzisiaj się nie znamy”- prychnęła Alice. Dziewczyna ze złością rzuciła telefonem. Byłby się roztrzaskał, gdyby ktoś go nie złapał.
- Gorzej być nie mogło- mruknęła szatynka. Telefon uratował Tyler…
- Wypadł ci z ręki?- zapytał z głupim uśmiechem.
- Tak, bardzo zabawne- Alice bardzo starała się zachować spokój. Marnie jej to szło.
- Mary zostaw nas- chłopak skinął głową w kierunku blondynki. Ta spojrzała na koleżankę niepewnie, ale szatynka wzruszyła tylko ramionami.
- Skoro już jesteśmy sami, to co się stało?- Tyler oparł się o ścianę i czekał.
- Słucham? Oddaj mi mój telefon i się zmywam- odparła zapytana.
- Proszę cię. Widzę, że nie masz dzisiaj humoru. Ktoś cię zranił?- nie dawał za wygraną. Alice patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Podmienili cię, czy co? Niedawno próbowałeś mnie zabić- przypomniała mu.
- Musimy o tamtym gadać?- dziewczyna po raz pierwszy zauważyła ból na jego twarzy.
- O co chodzi? Masz problemy?- szatynka nie wierzyła w to co widziała.
- Nie mogę o tym mówić. Poradzę sobie, naprawdę- obiecał. Uśmiechnął się do niej lekko. Alice przeraził smutek, który dostrzegła w jego wzroku. Nachyliła się w jego kierunku. On zbliżył się do niej…
 Już mieli się pocałować, kiedy dziewczyna nagle oprzytomniała.
- Czy ty oszalałeś?- krzyknęła- Nie będę cię całować!- dodała. Odskoczyła od niego.
- To ty chciałaś pocałować mnie, to po pierwsze. Po drugie, łap telefon- pewny siebie uśmiech wrócił na jego twarz.
 Alice chwyciła w locie komórkę. Tyler powoli odszedł w kierunku swojego pokoju.
- Palant- syknęła szatynka, kiedy go omijała.
- Słyszałem gorsze przezwiska- wzruszył ramionami...
* * *
- I co było dalej?- dopytywała się Mary.
- Prawie go pocałowałam, ale na szczęście oprzytomniałam i uciekłam- zakończyła opowieść Alice. Nie czuła się zbyt dobrze z tym, co zamierzała zrobić…
- Nie mam dobrych wieści. Za trzy dni wszyscy mamy egzamin. Będziemy musieli pokazać postępy, jakie zrobiliśmy- blondynka zmieniła temat.

- No to leżę- westchnęła załamana Alice…

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 4

- Głowa mnie ciągle boli- jęknęła Alice. Minęły już dwa dni od felernego upadku a ból ciągle nie ustępował.
- Może powinnaś o tym komuś powiedzieć?- zaproponowała Mary.
- Nie ma mowy. Ponoć powinno wszystko się samo uleczyć, prawda?- szatynka przypomniała koleżance słowa nauczyciela.
- A jeśli to wstrząs mózgu, albo coś gorszego?- nie dawała za wygraną blondynka.
- Pożyjemy, zobaczymy- sentencjonalnie stwierdziła Alice- Teraz jednak musimy iść na lekcje- dodała i po chwili jako pierwsza opuściła pokój.
 Spotkała na korytarzu Tylera. Wyglądał bardzo słabo. Był blady, miał włosy w nieładzie i trzymał się za brzuch. Na jego twarzy malował się grymas bólu.
- Eee… Wszystko w porządku?- dziewczyna podeszła do chłopaka. Wypowiedziała na głos te pytanie i zdała sobie sprawę, jak głupio musiało ono zabrzmieć.
- Odejdź- warknął w odpowiedzi. Nawet na nią nie spojrzał. Oparł się ręką o ścianę.
- Może zaprowadzić cię do pielęgniarki, albo kogoś zawołać?- Alice nie chciała go zostawić w takim stanie. Mimo wszystko był jej szkolnym znajomym.
- Daj mi spokój- jęknął- Proszę- dodał po krótkim zawahaniu.
- Nie. Coś złego się z tobą dzieje. Chcę pomóc- zaprotestowała i podeszła do niego.
- Wynoś się stąd!- ryknął. Z wampirzą szybkością chwycił ją za gardło i przygwoździł do ściany. Dziewczyna próbowała złapać oddech. Nie była jednak w stanie tego zrobić. Przez moment zdawało jej się, że oczy chłopaka mają nienaturalny kolor, ale już kilka sekund później straciła przytomność…
* * *
- Alice! Ocknij się. Co ci się stało?- szatynkę obudziło wołanie Mary. Dziewczyna niepewnie otwarła oczy. Nigdzie nie dostrzegła Tylera.
- Po prostu straciłam przytomność- wykrztusiła w końcu.
- Mówiłam, że powinnaś o tym komuś powiedzieć- denerwowała się blondynka.
- Spokojnie. Nic mi nie jest, naprawdę- Alice nie miała ochoty na dalsze dyskusje.
- Idziemy na lekcje?- spytała w końcu Mary, chociaż widać było, że wolałaby dalej prowadzić tę dyskusję.
- Tak- zgodziła się zapytana.
 Szatynka szybko podniosła się na nogi i podążyła w kierunku klasy. Zajęcia już się zaczęły. Obie dziewczyny weszły do sali i przeprosiły za spóźnienie.
 Alice rozejrzała się dookoła, ale Tylera nigdzie nie było. Nie przyszedł. Już na początku szkoły robi sobie wagary…
* * *
- Co osłabia wampira?- szatynka w końcu się odważyła i podeszła do nauczyciela od Wampiryzmu, tego samego, który pokazywał na niej swoje umiejętności, pana Schulza.
-Ten temat będzie później- odparł. Nie zainteresowała go zbytnio jej sprawa. Dalej przeglądał jakieś papiery.
- A gdzie mogę znaleźć informacje na ten temat?- dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Na lekcji- mruknął.
- Ale ja potrzebuję wiedzieć teraz- zdenerwowała się Alice.
- Po co?- mężczyzna wreszcie zaszczycił ją spojrzeniem.
- Eee… Z ciekawości?- szatynka nie za bardzo wiedziała, co odpowiedzieć.
- No to dowiesz się w swoim czasie- wzruszył ramionami.
- A czy istnieją inne istoty nadnaturalne?- dopytywała się. Wiedziała, że zaraz zabrnie za daleko, ale musiała poznać prawdę.
- A czy ty możesz wreszcie się odczepić?- burknął.
- Ale, ja chcę tylko…- próbowała mu wytłumaczyć, ale przerwał jej słowami.
- Nie interesują mnie powody, dla których potrzebujesz tych informacji, ale radzę ci już wyjść, zanim stracę cierpliwość- zagroził.
 Dziewczyna niechętnie opuściła klasę.
 Czemu nie chciał jej odpowiedzieć na pytania? Czuła okropny niedosyt. Liczyła, że dowie się czegoś, co mogłoby jej pozwolić zrozumieć naturę Tylera, ale ciągle nie miała pojęcia czym on jest. Z jednej strony wydawał się być prawdziwym wampirem, ale z drugiej sądziła, że jest inaczej. Tylko czym mógłby być?
* * *
Alice przebudziła się w środku nocy. Zdawało jej się, że ktoś ją obserwuje, ale nikogo nie dostrzegła.
 Wstała z łóżka, wyszła na korytarz. Potrzebowała opłukać twarz wodą. W łazience paliło się światło.
- Jest tam ktoś?- zapytała niepewnie i zapukała do drzwi. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę i wsunęła się do środka.
 Okno było otwarte na oścież. Dziewczyna podeszła do niego i wyjrzała na zewnątrz. Coś jakby przemknęło po ziemi, ale już po chwili zniknęło w krzakach.
 Szatynka przetarła oczy. Czy ma już aż takie zwidy? Podeszła do zlewu i opryskała twarz wodą, po czym poczłapała z powrotem do pokoju.
 Miała dosyć wrażeń, jak na dzisiaj…
* * *
 Alice ziewnęła szeroko. Był wczesny ranek, ale wolała nie ryzykować że natknie się na Tylera, dlatego też poszła do łazienki, aby się wykąpać.
 Weszła do środka i momentalnie stanęła, jak wryta.
- Co jest, Słonko?- zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Tyler. Siedział w wannie, jego ubrania leżały porozrzucane dookoła.
- Przepraszam. Zapomniałam zapukać- szatynka zrobiła się cała czerwona.
- Znajdzie się miejsce też dla ciebie- zawołał za nią.
- Wolałabym już brudna chodzić- warknęła i szybko wyszła z łazienki.
 Wzięła głęboki wdech. Teraz zachowywał się, jak gdyby nigdy nic, a jeszcze wczoraj próbował ją zabić.
- Cześć. Wszystko ok.?- Alice podniosła głowę i dostrzegła chłopaka. Byli w jednej klasie. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona, kiedy zdała sobie sprawę, jak wygląda. Uśmiechnął się do niej. Miał naprawdę miły wyraz twarzy i był całkiem przystojnym blondynem o błękitnych oczach.
- Tak. Po prostu ktoś zajął mi łazienkę- odparła w końcu szatynka.
- Widzę, że ranny ptaszek z ciebie- blondyn najwidoczniej nie miał zamiaru zakończyć zbyt szybko rozmowy.
- Chciałam po prostu zdążyć do łazienki przed wszystkimi- wyjaśniła- Teraz nie wyglądam zbyt dobrze- dodała i zaśmiała się nerwowo.
- Nie zauważyłem. Według mnie nie jest, aż tak źle- stwierdził bezczelnie. Dziewczyna spuściła głowę. Blondyn włożył kosmyk włosów, które opadły jej na twarz za ucho.
- Do zobaczenia- powiedział na pożegnanie i odszedł.
 Alice była kompletnie zaskoczona. Stała pod drzwiami łazienki i zastanawiała się co właśnie się wydarzyło.
- Ranny ptaszek z ciebie?- usłyszała nagle szyderczy głos. Tyler stanął w wejściu do toalety. Był nagi, miał owinięty tylko ręcznik wokół bioder.
- Idiota z ciebie- warknęła i ruszyła do swojego pokoju.
- Do zobaczenia- zawołał za nią.

- Oby nie- odparła i trzasnęła mocno drzwiami…

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 3

- Interesuje was pewnie, czego będziecie się uczyć na tych zajęciach?- nauczyciel oparł się o biurko i rozejrzał po zaciekawionych twarzach. Był to mężczyzna około trzydziestki, nosił modne ciuchy i fryzurę- Po pierwsze o waszych umiejętnościach. Część z was zapewne ma już zalążki kłów. Kiedy wykształcą się one całkowicie będziecie zmuszeni do picia ludzkiej krwi. Może nawet już wam się to przydarzyło, hmmm?- zapytał, ale uczniowie dalej milczeli- Kolejną zdolnością jest superszybkość, dalej mamy hipnozę, inaczej zauroczenie i nieśmiertelność. Możecie zginąć tylko przez wbicie kołka w serce- uśmiechnął się ponuro- Oczywiście, są substancje i rzeczy, które was osłabią, ale o tym porozmawiamy później. Co powiecie na małą demonstrację?- zaproponował.
 Nie czekał na odpowiedź. W jednej sekundzie znalazł się przy stoliku Alice. Zwinnie chwycił ją za gardło i uniósł do góry.
 Dziewczyna próbowała bezskutecznie złapać oddech.
- Nie kłamię. Tak już wkrótce będziecie mogli zrobić- powiedział. Uśmiechnął się do szatynki i puścił ją. Alice upadła na ziemię.
 Złapała się za szyję. Ciężko oddychała.
- Szybko się uleczysz. Kolejna zaleta bycia wampirem- dodał…
* * *
- To jakiś świr- Alice całkowicie zdenerwowana wyszła z klasy.
- Masz rację, ale chyba zna się na rzeczy- Mary współczująco poklepała ją po ramieniu.
- Czy zapomniałem wspomnieć o wyostrzonym słuchu?- pan Salt stanął w drzwiach i spojrzał znacząco na Alice.
- Eee… Chyba tak- przyznała dziewczyna. Zrobiła się przy tym cała czerwona.
- Jesteśmy maszynami do zabijania. Po przemianie tylko słońce może nas zatrzymać. Uważaj z kim zadzierasz- ostrzegł ją i odszedł w kierunku jadalni.
- Co jest dziewczyny?- Henry właśnie zbliżył się do nich.
- Wszystko w porządku- skłamała szatynka. Dziwnie się czuła po tym co usłyszała.
- Odkryłyście już jakieś swoje superzdolności?- uśmiechnął się chłopak.
- Nie, ale Alice jest zainteresowana twoim bratem- wypaliła Mary.
- Mary!- oburzyła się Alice.
- Interesuje cię Tyler?- Henry uniósł brwi.
- Nie w takim sensie. Po prostu chciałam się dowiedzieć, czegoś więcej- wyjaśniła niechętnie.
- Nie angażuj się. On cię zniszczy- poprosił ją chłopak.
- Byłam tylko ciekawa. Jest ok.- broniła się Alice…
* * *
 Alice spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się szeroko, aby sprawdzić czy ma kły. Nic nie znalazła. Lekko zawiedziona oparła się o ścianę.
 Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było. Zamknęła oczy i próbowała użyć szybkości, nic. Nie potrafiła również wytężyć słuchu.
- Żałosne- mruknęła. Chwyciła dłońmi zlewu. Opłukała twarz a kiedy znów podniosła głowę, potknęła się i wpadła do wanny. W odbiciu dostrzegła Tylera.
- Zajęte, nie widzisz?- warknęła.
- Kły nie są widoczne cały czas. Możesz je ukrywać. Jeśli chcesz je zobaczyć, po prostu każ im się pokazać- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Co? Podglądałeś mnie!- oburzyła się. Szybko wyskoczyła z wanny i stanęła naprzeciw chłopaka.
- Uspokój się. Już wychodzę- podniósł ręce w obronnym geście i wycofał się. Po chwili już go nie było.
 Alice znowu spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się i pomyślała, że chce zobaczyć kły. Zaskoczona odeszła kilka kroków, kiedy pojawiły się na miejscu dwóch innych zębów. Wyglądały obłędnie.
 Ukryła je z powrotem i wyszła z łazienki. Po krótkim wahaniu zapukała do drzwi Tylera.
- Wejdź- usłyszała zaproszenie. Nacisnęła klamkę i wsunęła się do środka.
- Chciałam ci tylko podziękować za radę. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam- mruknęła niewyraźnie.
- Spoko. Służę pomocą- odparł. Nawet na nią nie patrzył. Leżał na łóżku i przeglądał jakąś gazetę.
- Ok. To będę już lecieć- Alice lekko zdziwiona wyszła na korytarz.
 W co on gra? Najpierw ugania się za nią, śledzi ją i w ogóle a teraz zero zainteresowania? To było nie do wytrzymania… Po raz któryś stwierdziła, że musi dowiedzieć się o nim wszystkiego…
* * *
- Jaki sport chcesz trenować?- Mary spojrzała wyczekująco na koleżankę.
- Siatkówkę. Kocham w nią grać- odparła Alice.
- Tyler również zapisał się tam- stwierdziła blondynka niechętnie.
- Nie zauważyłam. Po prostu to mój ulubiony sport- wzruszyła ramionami szatynka.
- Chodźmy w takim razie- Mary ruszyła w kierunku tablicy zgłoszeń.
 Obie dziewczyny wpisały się na listę do siatkówki. Było tam jeszcze kilka innych nazwisk, w tym Tylera.
 Alice spojrzała na chłopaka. Stał z jakąś blondynką. Miała ubrany dres w kolorze różowym i modne trampki. Cały czas coś mówiła, podczas gdy Tyler był chyba nieobecny myślami.
 Zapatrzył się w niebo. Alice podążyła za jego wzrokiem, ale jedyne co dostrzegła to księżyc. Wyglądało na to, że za kilka dni będzie pełnia.
- No, więc moi drodzy uczniowie proponuje podzielić się na dwie drużyny i rozegrać mecz- nauczycielką od sportu była starsza kobieta o siwych włosach i dużych okularach. Na szyi miała zawieszony gwizdek.
 Alice posłusznie weszła na boisko. Po jej stronie znalazło się sześć osób ora po drugiej tyle samo.
 Tyler spojrzał na nią kpiąco. Grali przeciwko sobie.
- Wybierzcie kapitana- rozkazała nauczycielka.
- Przecież nawet się nie znamy. Jak mamy to zrobić?- odezwała się Alice.
- Tyler jest naszym kapitanem- zawołali w odpowiedzi chłopacy z drużyny przeciwnej.
- Podobnie, jak oni- kobieta wzruszyła ramionami.
 Szatynka spojrzała wyczekująco na swoich zawodników. Nikt jednak nie kwapił się do zostania kapitanem.
- Szybciej. Nie mamy całego dnia!- zawołał Tyler. Jego kumple zaśmiali się głupkowato.
- Dobra. Będę kapitanem- Alice opuściła bezradnie ręce.
- Świetnie w takim razie. Kapitanowie podejdźcie do siatki- nakazała nauczycielka. Szatynka wykonała polecenie z lekkim ociąganiem, natomiast chłopak znalazł się we wskazanym miejscu w dwie sekundy.
- Podajcie sobie dłonie- kontynuowała kobieta. Alice przewróciła oczami. Mogła pomyśleć zanim wyrwała się do bycia kapitanem.
- Przegracie i to z kretesem- Tyler uśmiechnął się słodko, kiedy uścisnął dłoń dziewczyny.
- Jeszcze zobaczymy- warknęła w odpowiedzi.
- Zaczynamy w takim razie!- nauczycielka zagwizdała i rzuciła piłkę.
 Mecz się rozpoczął. Alice nie spodziewała się aż tak zaciętej gry. Ciągłe ataki, okropnie mocne zagrywki i masa kiwek. Dziewczyna czuła się, jakby była na co najmniej na mistrzostwach świata a nie na lekcjach w-fu w szkole.
 W pewnym momencie dostała tak mocno piłką w głowę, że poleciała do tyłu i upadła na ziemię. Aż ją zamroczyło.
- Wszystko w porządku?- Mary uklękła przy koleżance.
- Chyba tak- Alice zamrugała powiekami i po chwili widok wyostrzył się jej z powrotem.
- Koniec na dziś- zarządziła nauczycielka. Po chwili wszyscy zeszli z boiska.
- Głowa mi pęka- przyznała szatynka.

- Idziemy do pokoju- Mary pomogła jej wstać…

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 2

- Wow! No to robi wrażenie- Alice westchnęła z zachwytu, kiedy ujrzała budynek szkoły. Był to piękny i utrzymany w świetnym stylu zamek. Otoczono go wysokim murem i fosą. W niebo wystrzelały wysokie wieże.
- Niczym Hogwart, co nie?- uśmiechnęła się Mary widząc minę koleżanki.
- To jest lepsze niż Hogwart, bo prawdziwe- odparła szatynka.
Pociąg zajechał przed peron. Alice wzięła do ręki swoją walizkę i wyszła na świeże powietrze. Odetchnęła. Poczuła nowy napływ energii.
- Kim jesteś w takim razie?- usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Odwróciła się na pięcie i stanęła twarzą w twarz z Tylerem.
 - Odczep się ode mnie- szepnęła i chciała się od niego odsunąć, ale on z niesamowitą szybkością złapał jej ramię.
- Chciałbym, abyś mi odpowiedziała- warknął z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Radzę ci mnie puścić- odburknęła. Strach minął, poczuła okropną nienawiść.
- Bo co?- spytał bezczelnie chłopak.
- Bo mnie popamiętasz- mruknęła i przysunęła się bliżej. Mierzyli się spojrzeniami aż w końcu Tyler odpuścił.
- Jeszcze zobaczymy- obiecał i odszedł.
 Alice wzięła głęboki wdech. Zrobiła sobie wroga pierwszego dnia szkoły. W dodatku szkoły dla wampirów. Przewróciła oczami.
„To takie śmieszne”- pomyślała i ruszyła za resztą uczniów, którzy zmierzali ku potężnej bramie.
 Stało przy niej dwóch strażników. Byli ubrani w długie peleryny z kapturami, które dokładnie zakrywały im twarze.
 Alice była pewna, że przyglądają się każdemu uczniowi. Zdziwiła ją ta nadmierna ostrożność, ale nic nie powiedziała.
 Wreszcie znaleźli się na ogromnym dziedzińcu. Po środku stała fontanna, dalej były boisko do siatkówki i bieżnia oraz szatnie. Dokładnie naprzeciwko bramy mieściły się drzwi. Wysokie na trzy metry, pokryte złoceniami.
  Ludzie prawie biegiem wkroczyli do środka. Każdy chciał zobaczyć, jakie cuda znajdą we wnętrzu budynku. Nie zawiedli się. Korytarz urządzony w staromodny sposób kontrastował z nowoczesną jadalnią. O dziwo jednak stanowiło to doskonałą całość. Dekoratorzy zadbali o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.
- Siadajcie- wysoki mężczyzna uśmiechnął się na widok nowoprzybyłych- Jestem dyrektorem tej szkoły. Nazywam się Aniel. Pragnę powitać najnowsze nabytki i wyjaśnić im kilka zasad. Po pierwsze obowiązuje całkowity zakaz wyjścia poza obręb murów granicznych, po drugie zabronione są bójki, chyba, że otrzymacie na nie zgodę i po trzecie, oraz ostatnie. Smacznego- zakończył i zajął swoje miejsce przy stoliku.
 Wybuchła burza oklasków. Alice rzuciła się w kierunku stołu po prawej i zajęła jedno z ostatnich wolnych miejsc przy nim. Ucieszyła się, kiedy zobaczyła, koło kogo siedzi. Była to Mery.
- Powiesz mi coś więcej o Tylerze?- poprosiła szatynka zanim zdążyła się powstrzymać.
- Chcesz gadać o tym dupku?- prychnęła Mary i uniosła brwi wysoko do góry.
- Po prostu chciałabym dowiedzieć się, o co mu chodzi- wyjaśniła niechętnie Alice.
- Ok. Niech ci będzie. Jest całkowitym przeciwieństwem swojego brata. Ogólnie uważa się za pępek świata, jeśli któraś dziewczyna wpada mu w oko to musi ją zdobyć. Nie interesuje go zdanie innych, największy egoista z wampirów, ale za to piekielnie sprytny i inteligentny. Na obozie krążyła plotka, że ma IQ 140, co oznacza geniusza- Mary powiedziała to bardzo szybko. Alice zamurowało. Skąd jej nowa  znajoma zna go aż tak dobrze.
- On cię podrywał na obozie- domyśliła się w końcu szatynka.
- Chodziłam z nim, w tym samym czasie co trzy inne dziewczyny- blondynka zrobiła się cała czerwona i posłała wściekłe spojrzenie w kierunku Tylera.
 Alice podążyła za jej wzrokiem. Chłopak znalazł sobie już towarzystwo. Siedział w otoczeniu kilku dziewczyn, jedna z nich wręcz wisiała mu na ramieniu, oraz zasłuchanych w jego opowieść przedstawicieli płci męskiej, którzy co jakiś czas wybuchali głośnym śmiechem.
- Muszę wiedzieć, co jest z nim nie tak- Alice przez przypadek powiedziała to na głos.
- Nie rób tego. On cię zniszczy- przeraziła się Mary.
- Dam sobie radę. Miałam już gorszych przeciwników- odparła szatynka.
- Obiecaj mi, że będziesz uważać i nie pozwolisz mu się omotać- poprosiła blondynka.
- Przyrzekam- Alice posłała uspakajający uśmiech koleżance i zabrała się za jedzenie…
* * *
- Dzielimy łazienkę z chłopakami?!- Mary była załamana, kiedy się dowiedziała.
- Przecież nie będziemy sobie przeszkadzać. Poza tym nawet nie wiemy, z którymi- pocieszyła ją Alice.
- Widzimy się w wannie- szatynka podskoczyła, kiedy tuż obok niej odezwał się Tyler.
- Co?- nie zrozumiała.
- Mamy jedną łazienkę, Słoneczko- wyjaśnił z uśmiechem. Posłał jej buziaka na pożegnanie i poszedł dalej.
- Zmieniam zdanie. Gorzej być nie mogło- jęknęła Alice.
- Co my teraz zrobimy?- Mary spojrzała błagalnie na współlokatorkę.
- Na razie idziemy do pokoju. Potem zobaczymy- stwierdziła szatynka.
Tak też zrobiły. Po chwili znalazły się już w środku. Stały tu dwa łóżka, wielka szafa i regał na książki. Na jednej ze ścian było okno, z którego widok rozciągał się na las.
 Alice szybko otwarła okiennice i wychyliła się na zewnątrz. Wciągnęła nosem świeże powietrze.
 Nagle poczuła, że traci równowagę i w jednej chwili trzymała się już tylko jedną ręką parapetu. Spojrzała w dół i o mały włos nie spadła. Jakieś siedem metrów niżej dostrzegła ziemię.
- Mary!- zawołała. Zero odpowiedzi- Na pewno poszła do łazienki- mruknęła sama do siebie.
- Potrzebujesz pomocy?- kiedy usłyszała ten głos znowu prawie straciła równowagę.
- Tyler! Ty mnie wypchnąłeś?- próbowała mówić spokojnie. Podniosła głowę i zobaczyła uśmiechniętą twarz chłopaka. Opierał się nonszalancko o okno w swoim pokoju i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Ja? Czyś ty oszalała?- udawał oburzonego- Jak mógłbym zrobić coś tak okropnego?
- Tak, jasne. Bardzo zabawne, ale się uśmiałam- prychnęła Alice. Przeniosła swój wzrok na parapet. Czuła, że się zaraz ześlizgnie. Wiedziała, że musi chwycić się drugą ręką. To była jej jedyna szansa.
 Zamachnęła się raz. Nic. Nie była w stanie dosięgnąć. Spróbowała drugi raz i tym razem nie udało jej się.
- Cholera- zaklęła.
- Zawsze możesz poprosić- kusił Tyler.
- Prędzej umrę niż to zrobię- warknęła dziewczyna. Zamachnęła się jeszcze raz, bezskutecznie.
 Wtedy też palce zaczęły jej się ześlizgiwać i poleciała w dół. Zamknęła oczy. Minęła może sekunda, może mniej, kiedy poczuła silny ucisk na ramieniu i po chwili ktoś wciągnął ją do pokoju.
 Z przerażeniem stwierdziła, że znajduje się w pokoju Tylera.
- Może chociaż małe podziękowanie, co?- zaproponował. Chłopak leżał na łóżku. Ręce miał założone pod głowę. Obcisła koszulka doskonale pokazywała jego umięśniony tors.
- Że próbowałeś mnie zabić??- zawołała oburzona.
- Ale cię uratowałem, prawda?- zauważył.
- Jesteś idiotą- warknęła szatynka i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Nie spodziewała się zobaczyć Tylera na korytarzu.
- Jak ty to?- wyjąkała nieskładnie.
- My, wampiry mamy swoje sposoby- wyjaśnił.
- Daj mi spokój. Nie będę z tobą gadać- Alice denerwowała się coraz bardziej.
- Dobra. Śpij dobrze- uśmiechnął się słodko i ruszył w kierunku swojego pokoju. Kiedy przechodził koło dziewczyny dotknęli się ramionami. Po jej ciele przeszły ciarki. Była pewna, że zrobił to specjalnie, dlatego nie zareagowała i weszła do nowego mieszkania.
- Znalazłaś się. Gdzie ty byłaś?- ucieszyła się Mary.
- Miałam niezbyt przyjemną przygodę- wyjaśniła Alice. Nie miała ochoty rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Wzięła swoje rzeczy i po chwili znalazła się na korytarzu pod drzwiami do łazienki. Oczywiście okazało się, że jest zajęta.
- Długo jeszcze?- zawołała niepewnie.
- A może chcesz wejść tutaj ze mną?- usłyszała odpowiedź.
 Zignorowała Tylera i wróciła do pokoju. Chwilę później już spała. Obiecała sobie, że weźmie kąpiel nazajutrz…
* * *
 Alice udało się przemknąć do łazienki jako pierwszej. Szybko zatrzasnęła za sobą drzwi. Cały czas obawiała się, że Tyler przyjdzie i zobaczy ją bez ubrań. Dlatego też kąpiel nie zajęła jej zbyt dużo czasu.
 Chwilę potem stała już w umytych włosach i myła zęby. Wtedy też do łazienki wszedł Tyler. Ziewnął potężnie i podrapał się po nieuczesanych włosach. Chyba nie spodziewał się nikogo o tak wczesnej porze zastać, bo znieruchomiał, kiedy dostrzegł dziewczynę.
 Alice zastygła, ze szczoteczką w buzi. On był bez koszulki… Miał wspaniałe ciało, doskonale umięśnione.
 Stali i patrzyli na siebie w napięciu, aż w końcu ona się opamiętała i wypluła pianę do zlewu.
- Ranny ptaszek z ciebie- zauważyła. Chłopak, o dziwo, zrobił się cały czerwony. Chyba nie zamierzał pokazywać się nikomu w takim stanie.
- Widzę, że nałożyłaś już tapetę, bo patrzę na ciebie i nie uciekam- odparował złośliwie.
- Ty za to jeszcze tego nie zrobiłeś- stwierdziła Alice. Dziewczyna zebrała swoje rzeczy i wróciła do pokoju.
 Pomyślała, że ten chłopak doprowadza ją do szału. Z jednej strony go nienawidziła, ale z drugiej intrygował ją…

 Postanowiła nie zaprzątać sobie dzisiaj tym głowy i dowiedzieć się więcej o szkole i wampirach…