wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 5

- Alice musisz się bardziej skupić- Mary próbowała pomóc wyzwolić koleżance wampirzą stronę natury, ale średnio im to szło. Minęły już cztery tygodnie szkoły, każdy zrobił już jakieś postępy, każdy z wyjątkiem Alice.
- Nie potrafię. Coś ze mną jest nie tak. Nie umiem użyć szybkości ani siły. Nie regeneruję się szybko ani nic- rozzłościła się szatynka. Miała dosyć głupich uśmieszków ze strony Tylera i jego kumpli.
- Co tam porabiacie?- do klasy, w której trenowały wszedł Jack, blondyn z którym wcześniej gadała szatynka.
- Ćwiczymy, bez powodzenia- opuściła bezradnie ręce Alice. Chłopak podszedł do niej i pocałował ją.
- Nie martw się. Jesteś po prostu o wiele bardziej człowiekiem niż reszta- pocieszył ją.
- Ale to szkoła dla wampirów- poskarżyła się.
- Coś wymyślimy, ok.?- Jack przytulił dziewczynę do siebie.
- Jesteście tacy słodcy, że normalnie nie mogę- powiedziała Mary- Tyler nie ma nic przeciwko?- spytała, najwyraźniej nie pomyślała co zrobiła.
- Ten Tyler?- blondyn zmarszczył czoło.
- A czemu miałby mieć?- burknęła Alice.
- No, bo się za tobą ugania- koleżanka brnęła w to dalej.
- Co ty mówisz? Możemy przeprowadzić tę dyskusję, kiedy indziej?- szatynka spojrzała ze złością na Mary.
- Nie. Chętnie posłucham- Jack odsunął się od Alice.
- Ona coś sobie ubzdurała- broniła się Alice.
- Tak. Po prostu się pomyliłam- przyznała blondynka.
- Muszę to przemyśleć- chłopak wzruszył ramionami i wyszedł.
 Szatynka posłała koleżance wściekłe spojrzenie. Naprawdę lubiła Jacka. Podobał jej się. A teraz wszystko zniszczyła zaledwie wzmianka o Tylerze…
* * *
- Mary ty naprawdę nie myślisz?- dziewczyny szły korytarzem. Alice ciągle się wściekała na koleżankę, bo ta nie umiała trzymać języka za zębami.
- Sorry. Nie wiedziałam…- blondynka próbowała się tłumaczyć.
- A jeżeli on ze mną zerwie?- przeraziła się szatynka.
- No bez przesady. To Tyler się za tobą ugania a nie ty za nim- przypomniała jej Mary.
- Co ci w ogóle odbiło do głowy, żeby wymyślić aż taką bzdurę?- Alice na samą wzmiankę o szatynie wściekała się.
- No powiedziałam prawdę. On jest tobą zainteresowany, tylko błagam uważaj na siebie- poprosiła blondynka. Koleżanka nie odpowiedziała, bo w tym momencie dostała SMS-a.
- Od Jacka- wyjaśniła. Szybko go przeczytała i mina jej zrzedła.
- Co jest? O czym pisze?- chciała wiedzieć Mary.
- Zerwał ze mną. Twierdzi, że nie może być z kimś kto jest zakochany w innym. Co za idiota. Jeszcze najlepsza jest końcówka: „Nie pisz, nie dzwoń. Mam dosyć kłamstw. Od dzisiaj się nie znamy”- prychnęła Alice. Dziewczyna ze złością rzuciła telefonem. Byłby się roztrzaskał, gdyby ktoś go nie złapał.
- Gorzej być nie mogło- mruknęła szatynka. Telefon uratował Tyler…
- Wypadł ci z ręki?- zapytał z głupim uśmiechem.
- Tak, bardzo zabawne- Alice bardzo starała się zachować spokój. Marnie jej to szło.
- Mary zostaw nas- chłopak skinął głową w kierunku blondynki. Ta spojrzała na koleżankę niepewnie, ale szatynka wzruszyła tylko ramionami.
- Skoro już jesteśmy sami, to co się stało?- Tyler oparł się o ścianę i czekał.
- Słucham? Oddaj mi mój telefon i się zmywam- odparła zapytana.
- Proszę cię. Widzę, że nie masz dzisiaj humoru. Ktoś cię zranił?- nie dawał za wygraną. Alice patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Podmienili cię, czy co? Niedawno próbowałeś mnie zabić- przypomniała mu.
- Musimy o tamtym gadać?- dziewczyna po raz pierwszy zauważyła ból na jego twarzy.
- O co chodzi? Masz problemy?- szatynka nie wierzyła w to co widziała.
- Nie mogę o tym mówić. Poradzę sobie, naprawdę- obiecał. Uśmiechnął się do niej lekko. Alice przeraził smutek, który dostrzegła w jego wzroku. Nachyliła się w jego kierunku. On zbliżył się do niej…
 Już mieli się pocałować, kiedy dziewczyna nagle oprzytomniała.
- Czy ty oszalałeś?- krzyknęła- Nie będę cię całować!- dodała. Odskoczyła od niego.
- To ty chciałaś pocałować mnie, to po pierwsze. Po drugie, łap telefon- pewny siebie uśmiech wrócił na jego twarz.
 Alice chwyciła w locie komórkę. Tyler powoli odszedł w kierunku swojego pokoju.
- Palant- syknęła szatynka, kiedy go omijała.
- Słyszałem gorsze przezwiska- wzruszył ramionami...
* * *
- I co było dalej?- dopytywała się Mary.
- Prawie go pocałowałam, ale na szczęście oprzytomniałam i uciekłam- zakończyła opowieść Alice. Nie czuła się zbyt dobrze z tym, co zamierzała zrobić…
- Nie mam dobrych wieści. Za trzy dni wszyscy mamy egzamin. Będziemy musieli pokazać postępy, jakie zrobiliśmy- blondynka zmieniła temat.

- No to leżę- westchnęła załamana Alice…

2 komentarze:

  1. Po kolei, są jakieś drobne literówki i w sumie nie wiadomo, w której osobie piszesz. Raz, że ona się nachyliła, a raz odpowiedziała. Więc, albo tutaj musisz się przypilnować, albo to ja nie doczytałam czegoś.
    Po za tym, muszę przyznać, że tekst całkiem niezły. Dodaj "Obserwatorzy", to chętnie cię dodam do czytanych blogów i będę wpadać. Powiadom mnie proszę na moim blogu (tutaj : please-dont-let-me-drown.blogspot.com)
    Pozdrawiam i powodzenia w dalszej twórczości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! :D
    Zostałaś nominowana do LBA http://the-rainbows-end.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń