wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 1

 Alice obudziła się i przez chwilę pozostała w łóżku. Nie miała ochoty wstawać. Była sobota, jej urodziny. Kończyła dzisiaj szesnaście lat.
 Odetchnęła z zadowoleniem. Czuła się bardzo dorosła. Skoczyła na równe nogi. Szybko narzuciła na siebie jakieś ciuchy i zbiegła ze schodów. Niestety przeliczyła swoje możliwości i potknęła się. Poleciała do przodu. Niechybnie cała by się połamała, gdyby nie salto, które zrobiła. Wylądowała na stopach. Nawet się nie zachwiała.
- Coraz bardziej przypomina ciebie- zauważyła pochmurnym głosem matka dziewczyny.
- Czy to źle?- uśmiechnął się przekornie mąż kobiety.
Alice podbiegła do rodziców. Nie zastanawiała się, jak udało  jej się uratować przed upadkiem. To nie była pierwsza taka sytuacja w jej życiu.
- Najlepszego Słonko- powiedziała pani Blake i pocałowała córkę w policzek.
- Dzięki mamo- brunetka obdarzyła ją promiennym uśmiechem.
 Jej rodzice zbledli. W końcu pan Blake zdołał wykrztusić.
- Siadaj Kochanie. Musimy ci o czymś powiedzieć- zaczął. Alice spojrzała na niego z ciekawością- Mam nadzieję, że nie będziesz zbytnio się gniewać, że nas nie znienawidzisz- mruknął.
- Nie mogłabym. Jesteście moimi rodzicami. Kocham was- zaprotestowała dziewczyna.
- Powiem to w najprostszy sposób jaki umiem. Otóż nie jesteś zwykłym człowiekiem. Nie raz słyszałaś o nadludzkich istotach, jak wampiry czy wilkołaki. To wszystko prawda. My należymy do zimnych istot- Alice zamurowało. Miała nadzieję, że to jakiś żart- Nie mogliśmy wcześniej ci powiedzieć. Takie są zasady. Wampir w swoje szesnaste urodziny dowiaduje się o dziedzictwie i o przyjęciu do szkoły.
- Jakiej szkoły?- wykrztusiła z siebie brunetka.
- W której nauczą cię, jak to wszystko kontrolować. Najbliższe cztery lata to będzie dla ciebie okres wielu zmian. Pomogą ci z nimi- wytłumaczyła pani Blake.
- Ale… Jak to możliwe? To nie jest jakiś żart?- spytała błagalnie.
- Nie. Nie martw się. Na pewno ci się tam spodoba. Poznasz ludzi takich, jak ty- obiecała mama dziewczyny z ciepłym uśmiechem.
- Musimy przygotować cię do wyjazdu. Szkoła zaczyna się za dwa dni. Wrócisz dopiero na święta- ojciec miał niezbyt wesołą minę.
- Jak ja mam się tam dostać?- zainteresowała się Alice. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej.
- Pojedziesz pociągiem. Podróż trwa trzy godziny- odparł mężczyzna.
- To bierzmy się za przygotowywania…- westchnęła dziewczyna.
 Pogodziła się z tym co nieuniknione. Zawsze tak robiła. Po co rozczulać się nad czymś, kiedy można znaleźć jakieś pozytywy. Czeka na nią w końcu przygoda….
* * *
 Alice trzęsła się z zimna w cienkim płaszczyku. Trzymała w dłoni rączkę od walizki na kółkach. Wiedziała, że rodzice zaraz ją opuszczą. Bała się tego. Nikogo nie znała z nowej szkoły.
- Uczniów prosimy o dobrnie się w czwórki a rodziców o opuszczenie peronu- odezwał się głos z radiowęzła- Możecie wchodzić do pociągu.
- Pa Kochanie. Dasz sobie radę- mama dziewczyny ze łzami w oczach pocałowała ją w policzek i mocno przytuliła do siebie.
- Powodzenia Mała- ojciec starał się pokazać, jak to po nim spływa, ale nie umiał. To była jego mała córeczka i miał jej nie zobaczyć przez następne pół roku.
- Nie martwcie się- Alice posłała im jeszcze jeden uśmiech i podeszła bliżej do pociągu. Rozejrzała się niespokojnie. Wielu uczniów miało już swoje czwórki. Bała się, że zostanie sama i przydzielą ją do kogoś, kiedy nagle usłyszała miły i sympatyczny głos przy uchu.
- Cześć. Szukasz chętnych do przedziału?- Alice odwróciła się i dostrzegła szczupłą, bardzo ładną blondynkę.
- Oszem. Rozumiem, że ty też- brunetka odwzajemniła uśmiech.
- Zgadza się. Chodźmy zająć jakiś wolny przedział- nowa znajoma kiwnęła głową i pierwsza weszła do pociągu.
 Po chwili obie siedziały samotnie w przestronnym pomieszczeniu.
- Brakuje dwóch osób- zauważyła Alice.
- Zaraz przyjdą tu moi kumple. Na pewno ich polubisz- zapewniła ją nowo poznana dziewczyna.
- Tak w ogóle to mam na imię Alice- zreflektowała się brunetka.
- Mary- blondynka uścisnęła wyciągniętą dłoń.
- Tu jesteś Mary- do przedziału wszedł wysoki, dobrze zbudowany szatyn. Wyglądał na całkiem sympatycznego.
- Znalazła się w końcu zguba- za nim wkroczył rudowłosy chudzielec w okularach.
- A kto to jest?- zainteresował się pierwszy z nich, kiedy już zajął miejsce obok Mary.
- Alice- Henry, Henry- Alice- przedstawiła ich sobie blondynka- Alice- Bob, Bob- Alice- zakończyła prezentację.
- Miło poznać- powiedzieli jednocześnie chłopacy. Brunetka uśmiechnęła się do nich lekko.
- Mary, jak tam wakacje?- zagadnął Henry.
- Spoko, ale nie tak fajne jak te zeszłoroczne- blondynka zrobiła się cała czerwona.
- I wzajemnie- odparł szatyn. Cały czas wpatrywał się w dziewczynę, jak w obrazek.
- Eeee… Nie chcę być wścibska, ani nic, ale czy wy ze sobą flirtujecie?- wypaliła Alice. Jakoś nie wiedziała, dlaczego nie powinna o to zapytać.
- Mówię im to od dawna, ale oni udają, że nie!- zaczął się śmiać Bob. W tym momencie pociąg ruszył a drzwi od przedziału otwarły się.
 Alice spojrzała, co za intruz ich odwiedził i skamieniała. Jaki on był przystojny… Miał brązowe, rozwiane włosy doskonale pasujące do zawadiackiego wyrazu twarzy i głębokich oczu. Wyglądał niczym jakiś aktor, albo i nawet lepiej.
Alice zdała sobie sprawę, że się na niego gapi z otwartymi ustami.
- No, no, no… Kogo my tu mamy?- drwiący ton głosu nowoprzybyłego sprowadził ją z powrotem na ziemię.
- Wyjdź stąd Tyler. Nie ma miejsca dla ciebie- Henry podniósł się z siedzenia i stanął twarzą w twarz przystojniakiem.
- Uspokój się Młody. Nie zrobię ci krzywdy. Ale tej tutaj nie znam- mówiąc to wskazał na Alice, która pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia zrobiła się cała czerwona.
- Odczep się od nas- Bob poparł swojego przyjaciela.
- Kim jesteś?- chłopak nie zważał na protesty pozostałych i wszedł do przedziału.
- Alice- burknęła dziewczyna. Ten typ lekko ją rozdrażnił.
- Tyler, ale bądź trochę milsza. Mogę wybrać, czy uprzykrzyć ci życie, czy dać spokój- powiedział z głupkowatym uśmiechem.
- Najlepiej to zrobisz wynosząc się stąd- warknęła już całkowicie zdenerwowana szatynka.
- Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz?- mina nieco zrzedła przystojniakowi.
- Z tego co mi wiadomo to z napuszonym dupkiem o wybujałym ego- odparła niewinnie.
- Jeszcze tego pożałujesz- obiecał Tyler i wyszedł.
- Gratulację. Temperamentna jesteś- zaśmiał się Henry. Cała trójka przyglądała jej się z podziwem.
- Trzeba umieć radzić sobie z takimi, jak on- wzruszyła ramionami lekko zmieszana Alice- Kto to tak właściwie był?- zainteresowała się.
- Tyler jest moim o rok starszym bratem. Idiota jakich mało- wyjaśnił szatyn.
- Współczuję- dziewczyna pokiwała głową.
- Myśli, że wszystkie dziewczyny mogą być jego. Jeśli on tego zechce, to żadna mu się nie oprze- dodała Mary, rumieniąc się.
- Skąd go znacie?- dopytywała się Alice.
- Byliśmy we czwórkę na obozie rok temu. Złamał tyle serc, że chwali się tym do dzisiaj- Bob przewrócił oczami.
- Zaraz będziemy na miejscu. Pora się szykować- zauważył Henry.
 Alice przygryzła wargę. Chciała nie myśleć o Tylerze, ale nie potrafiła. Miała cały czas jego przystojną twarz przed oczami. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Postanowiła dowiedzieć się, co…




poniedziałek, 30 marca 2015

Witajcie ;)

Kim jestem? Normalną dziewczyną. Kocham czytać książki i pisać opowiadania. 
O czym? O wszystkim co mi wpadnie do głowy. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Liczę na szczere odpowiedzi :)