- Głowa mnie ciągle boli-
jęknęła Alice. Minęły już dwa dni od felernego upadku a ból ciągle nie
ustępował.
- Może powinnaś o tym komuś
powiedzieć?- zaproponowała Mary.
- Nie ma mowy. Ponoć powinno
wszystko się samo uleczyć, prawda?- szatynka przypomniała koleżance słowa
nauczyciela.
- A jeśli to wstrząs mózgu,
albo coś gorszego?- nie dawała za wygraną blondynka.
- Pożyjemy, zobaczymy-
sentencjonalnie stwierdziła Alice- Teraz jednak musimy iść na lekcje- dodała i
po chwili jako pierwsza opuściła pokój.
Spotkała na korytarzu Tylera. Wyglądał bardzo
słabo. Był blady, miał włosy w nieładzie i trzymał się za brzuch. Na jego
twarzy malował się grymas bólu.
- Eee… Wszystko w porządku?-
dziewczyna podeszła do chłopaka. Wypowiedziała na głos te pytanie i zdała sobie
sprawę, jak głupio musiało ono zabrzmieć.
- Odejdź- warknął w
odpowiedzi. Nawet na nią nie spojrzał. Oparł się ręką o ścianę.
- Może zaprowadzić cię do
pielęgniarki, albo kogoś zawołać?- Alice nie chciała go zostawić w takim stanie.
Mimo wszystko był jej szkolnym znajomym.
- Daj mi spokój- jęknął-
Proszę- dodał po krótkim zawahaniu.
- Nie. Coś złego się z tobą
dzieje. Chcę pomóc- zaprotestowała i podeszła do niego.
- Wynoś się stąd!- ryknął. Z
wampirzą szybkością chwycił ją za gardło i przygwoździł do ściany. Dziewczyna
próbowała złapać oddech. Nie była jednak w stanie tego zrobić. Przez moment
zdawało jej się, że oczy chłopaka mają nienaturalny kolor, ale już kilka sekund
później straciła przytomność…
* * *
- Alice! Ocknij się. Co ci
się stało?- szatynkę obudziło wołanie Mary. Dziewczyna niepewnie otwarła oczy.
Nigdzie nie dostrzegła Tylera.
- Po prostu straciłam
przytomność- wykrztusiła w końcu.
- Mówiłam, że powinnaś o tym
komuś powiedzieć- denerwowała się blondynka.
- Spokojnie. Nic mi nie
jest, naprawdę- Alice nie miała ochoty na dalsze dyskusje.
- Idziemy na lekcje?-
spytała w końcu Mary, chociaż widać było, że wolałaby dalej prowadzić tę
dyskusję.
- Tak- zgodziła się
zapytana.
Szatynka szybko podniosła się na nogi i podążyła
w kierunku klasy. Zajęcia już się zaczęły. Obie dziewczyny weszły do sali i
przeprosiły za spóźnienie.
Alice rozejrzała się dookoła, ale Tylera
nigdzie nie było. Nie przyszedł. Już na początku szkoły robi sobie wagary…
* * *
- Co osłabia wampira?-
szatynka w końcu się odważyła i podeszła do nauczyciela od Wampiryzmu, tego
samego, który pokazywał na niej swoje umiejętności, pana Schulza.
-Ten temat będzie później-
odparł. Nie zainteresowała go zbytnio jej sprawa. Dalej przeglądał jakieś
papiery.
- A gdzie mogę znaleźć
informacje na ten temat?- dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Na lekcji- mruknął.
- Ale ja potrzebuję wiedzieć
teraz- zdenerwowała się Alice.
- Po co?- mężczyzna wreszcie
zaszczycił ją spojrzeniem.
- Eee… Z ciekawości?-
szatynka nie za bardzo wiedziała, co odpowiedzieć.
- No to dowiesz się w swoim
czasie- wzruszył ramionami.
- A czy istnieją inne istoty
nadnaturalne?- dopytywała się. Wiedziała, że zaraz zabrnie za daleko, ale
musiała poznać prawdę.
- A czy ty możesz wreszcie
się odczepić?- burknął.
- Ale, ja chcę tylko…-
próbowała mu wytłumaczyć, ale przerwał jej słowami.
- Nie interesują mnie
powody, dla których potrzebujesz tych informacji, ale radzę ci już wyjść, zanim
stracę cierpliwość- zagroził.
Dziewczyna niechętnie opuściła klasę.
Czemu nie chciał jej odpowiedzieć na pytania? Czuła
okropny niedosyt. Liczyła, że dowie się czegoś, co mogłoby jej pozwolić
zrozumieć naturę Tylera, ale ciągle nie miała pojęcia czym on jest. Z jednej
strony wydawał się być prawdziwym wampirem, ale z drugiej sądziła, że jest
inaczej. Tylko czym mógłby być?
* * *
Alice przebudziła się w
środku nocy. Zdawało jej się, że ktoś ją obserwuje, ale nikogo nie dostrzegła.
Wstała z łóżka, wyszła na korytarz. Potrzebowała
opłukać twarz wodą. W łazience paliło się światło.
- Jest tam ktoś?- zapytała
niepewnie i zapukała do drzwi. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę i wsunęła się
do środka.
Okno było otwarte na oścież. Dziewczyna
podeszła do niego i wyjrzała na zewnątrz. Coś jakby przemknęło po ziemi, ale
już po chwili zniknęło w krzakach.
Szatynka przetarła oczy. Czy ma już aż takie
zwidy? Podeszła do zlewu i opryskała twarz wodą, po czym poczłapała z powrotem
do pokoju.
Miała dosyć wrażeń, jak na dzisiaj…
* * *
Alice ziewnęła szeroko. Był wczesny ranek, ale
wolała nie ryzykować że natknie się na Tylera, dlatego też poszła do łazienki,
aby się wykąpać.
Weszła do środka i momentalnie stanęła, jak
wryta.
- Co jest, Słonko?- zapytał
uśmiechnięty od ucha do ucha Tyler. Siedział w wannie, jego ubrania leżały
porozrzucane dookoła.
- Przepraszam. Zapomniałam
zapukać- szatynka zrobiła się cała czerwona.
- Znajdzie się miejsce też
dla ciebie- zawołał za nią.
- Wolałabym już brudna
chodzić- warknęła i szybko wyszła z łazienki.
Wzięła głęboki wdech. Teraz zachowywał się,
jak gdyby nigdy nic, a jeszcze wczoraj próbował ją zabić.
- Cześć. Wszystko ok.?-
Alice podniosła głowę i dostrzegła chłopaka. Byli w jednej klasie. Dziewczyna
zrobiła się cała czerwona, kiedy zdała sobie sprawę, jak wygląda. Uśmiechnął
się do niej. Miał naprawdę miły wyraz twarzy i był całkiem przystojnym blondynem
o błękitnych oczach.
- Tak. Po prostu ktoś zajął
mi łazienkę- odparła w końcu szatynka.
- Widzę, że ranny ptaszek z
ciebie- blondyn najwidoczniej nie miał zamiaru zakończyć zbyt szybko rozmowy.
- Chciałam po prostu zdążyć
do łazienki przed wszystkimi- wyjaśniła- Teraz nie wyglądam zbyt dobrze- dodała
i zaśmiała się nerwowo.
- Nie zauważyłem. Według mnie
nie jest, aż tak źle- stwierdził bezczelnie. Dziewczyna spuściła głowę. Blondyn
włożył kosmyk włosów, które opadły jej na twarz za ucho.
- Do zobaczenia- powiedział
na pożegnanie i odszedł.
Alice była kompletnie zaskoczona. Stała pod
drzwiami łazienki i zastanawiała się co właśnie się wydarzyło.
- Ranny ptaszek z ciebie?-
usłyszała nagle szyderczy głos. Tyler stanął w wejściu do toalety. Był nagi,
miał owinięty tylko ręcznik wokół bioder.
- Idiota z ciebie- warknęła
i ruszyła do swojego pokoju.
- Do zobaczenia- zawołał za
nią.
- Oby nie- odparła i trzasnęła
mocno drzwiami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz