sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 3

- Interesuje was pewnie, czego będziecie się uczyć na tych zajęciach?- nauczyciel oparł się o biurko i rozejrzał po zaciekawionych twarzach. Był to mężczyzna około trzydziestki, nosił modne ciuchy i fryzurę- Po pierwsze o waszych umiejętnościach. Część z was zapewne ma już zalążki kłów. Kiedy wykształcą się one całkowicie będziecie zmuszeni do picia ludzkiej krwi. Może nawet już wam się to przydarzyło, hmmm?- zapytał, ale uczniowie dalej milczeli- Kolejną zdolnością jest superszybkość, dalej mamy hipnozę, inaczej zauroczenie i nieśmiertelność. Możecie zginąć tylko przez wbicie kołka w serce- uśmiechnął się ponuro- Oczywiście, są substancje i rzeczy, które was osłabią, ale o tym porozmawiamy później. Co powiecie na małą demonstrację?- zaproponował.
 Nie czekał na odpowiedź. W jednej sekundzie znalazł się przy stoliku Alice. Zwinnie chwycił ją za gardło i uniósł do góry.
 Dziewczyna próbowała bezskutecznie złapać oddech.
- Nie kłamię. Tak już wkrótce będziecie mogli zrobić- powiedział. Uśmiechnął się do szatynki i puścił ją. Alice upadła na ziemię.
 Złapała się za szyję. Ciężko oddychała.
- Szybko się uleczysz. Kolejna zaleta bycia wampirem- dodał…
* * *
- To jakiś świr- Alice całkowicie zdenerwowana wyszła z klasy.
- Masz rację, ale chyba zna się na rzeczy- Mary współczująco poklepała ją po ramieniu.
- Czy zapomniałem wspomnieć o wyostrzonym słuchu?- pan Salt stanął w drzwiach i spojrzał znacząco na Alice.
- Eee… Chyba tak- przyznała dziewczyna. Zrobiła się przy tym cała czerwona.
- Jesteśmy maszynami do zabijania. Po przemianie tylko słońce może nas zatrzymać. Uważaj z kim zadzierasz- ostrzegł ją i odszedł w kierunku jadalni.
- Co jest dziewczyny?- Henry właśnie zbliżył się do nich.
- Wszystko w porządku- skłamała szatynka. Dziwnie się czuła po tym co usłyszała.
- Odkryłyście już jakieś swoje superzdolności?- uśmiechnął się chłopak.
- Nie, ale Alice jest zainteresowana twoim bratem- wypaliła Mary.
- Mary!- oburzyła się Alice.
- Interesuje cię Tyler?- Henry uniósł brwi.
- Nie w takim sensie. Po prostu chciałam się dowiedzieć, czegoś więcej- wyjaśniła niechętnie.
- Nie angażuj się. On cię zniszczy- poprosił ją chłopak.
- Byłam tylko ciekawa. Jest ok.- broniła się Alice…
* * *
 Alice spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się szeroko, aby sprawdzić czy ma kły. Nic nie znalazła. Lekko zawiedziona oparła się o ścianę.
 Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było. Zamknęła oczy i próbowała użyć szybkości, nic. Nie potrafiła również wytężyć słuchu.
- Żałosne- mruknęła. Chwyciła dłońmi zlewu. Opłukała twarz a kiedy znów podniosła głowę, potknęła się i wpadła do wanny. W odbiciu dostrzegła Tylera.
- Zajęte, nie widzisz?- warknęła.
- Kły nie są widoczne cały czas. Możesz je ukrywać. Jeśli chcesz je zobaczyć, po prostu każ im się pokazać- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Co? Podglądałeś mnie!- oburzyła się. Szybko wyskoczyła z wanny i stanęła naprzeciw chłopaka.
- Uspokój się. Już wychodzę- podniósł ręce w obronnym geście i wycofał się. Po chwili już go nie było.
 Alice znowu spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się i pomyślała, że chce zobaczyć kły. Zaskoczona odeszła kilka kroków, kiedy pojawiły się na miejscu dwóch innych zębów. Wyglądały obłędnie.
 Ukryła je z powrotem i wyszła z łazienki. Po krótkim wahaniu zapukała do drzwi Tylera.
- Wejdź- usłyszała zaproszenie. Nacisnęła klamkę i wsunęła się do środka.
- Chciałam ci tylko podziękować za radę. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam- mruknęła niewyraźnie.
- Spoko. Służę pomocą- odparł. Nawet na nią nie patrzył. Leżał na łóżku i przeglądał jakąś gazetę.
- Ok. To będę już lecieć- Alice lekko zdziwiona wyszła na korytarz.
 W co on gra? Najpierw ugania się za nią, śledzi ją i w ogóle a teraz zero zainteresowania? To było nie do wytrzymania… Po raz któryś stwierdziła, że musi dowiedzieć się o nim wszystkiego…
* * *
- Jaki sport chcesz trenować?- Mary spojrzała wyczekująco na koleżankę.
- Siatkówkę. Kocham w nią grać- odparła Alice.
- Tyler również zapisał się tam- stwierdziła blondynka niechętnie.
- Nie zauważyłam. Po prostu to mój ulubiony sport- wzruszyła ramionami szatynka.
- Chodźmy w takim razie- Mary ruszyła w kierunku tablicy zgłoszeń.
 Obie dziewczyny wpisały się na listę do siatkówki. Było tam jeszcze kilka innych nazwisk, w tym Tylera.
 Alice spojrzała na chłopaka. Stał z jakąś blondynką. Miała ubrany dres w kolorze różowym i modne trampki. Cały czas coś mówiła, podczas gdy Tyler był chyba nieobecny myślami.
 Zapatrzył się w niebo. Alice podążyła za jego wzrokiem, ale jedyne co dostrzegła to księżyc. Wyglądało na to, że za kilka dni będzie pełnia.
- No, więc moi drodzy uczniowie proponuje podzielić się na dwie drużyny i rozegrać mecz- nauczycielką od sportu była starsza kobieta o siwych włosach i dużych okularach. Na szyi miała zawieszony gwizdek.
 Alice posłusznie weszła na boisko. Po jej stronie znalazło się sześć osób ora po drugiej tyle samo.
 Tyler spojrzał na nią kpiąco. Grali przeciwko sobie.
- Wybierzcie kapitana- rozkazała nauczycielka.
- Przecież nawet się nie znamy. Jak mamy to zrobić?- odezwała się Alice.
- Tyler jest naszym kapitanem- zawołali w odpowiedzi chłopacy z drużyny przeciwnej.
- Podobnie, jak oni- kobieta wzruszyła ramionami.
 Szatynka spojrzała wyczekująco na swoich zawodników. Nikt jednak nie kwapił się do zostania kapitanem.
- Szybciej. Nie mamy całego dnia!- zawołał Tyler. Jego kumple zaśmiali się głupkowato.
- Dobra. Będę kapitanem- Alice opuściła bezradnie ręce.
- Świetnie w takim razie. Kapitanowie podejdźcie do siatki- nakazała nauczycielka. Szatynka wykonała polecenie z lekkim ociąganiem, natomiast chłopak znalazł się we wskazanym miejscu w dwie sekundy.
- Podajcie sobie dłonie- kontynuowała kobieta. Alice przewróciła oczami. Mogła pomyśleć zanim wyrwała się do bycia kapitanem.
- Przegracie i to z kretesem- Tyler uśmiechnął się słodko, kiedy uścisnął dłoń dziewczyny.
- Jeszcze zobaczymy- warknęła w odpowiedzi.
- Zaczynamy w takim razie!- nauczycielka zagwizdała i rzuciła piłkę.
 Mecz się rozpoczął. Alice nie spodziewała się aż tak zaciętej gry. Ciągłe ataki, okropnie mocne zagrywki i masa kiwek. Dziewczyna czuła się, jakby była na co najmniej na mistrzostwach świata a nie na lekcjach w-fu w szkole.
 W pewnym momencie dostała tak mocno piłką w głowę, że poleciała do tyłu i upadła na ziemię. Aż ją zamroczyło.
- Wszystko w porządku?- Mary uklękła przy koleżance.
- Chyba tak- Alice zamrugała powiekami i po chwili widok wyostrzył się jej z powrotem.
- Koniec na dziś- zarządziła nauczycielka. Po chwili wszyscy zeszli z boiska.
- Głowa mi pęka- przyznała szatynka.

- Idziemy do pokoju- Mary pomogła jej wstać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz