- Interesuje was pewnie,
czego będziecie się uczyć na tych zajęciach?- nauczyciel oparł się o biurko i
rozejrzał po zaciekawionych twarzach. Był to mężczyzna około trzydziestki,
nosił modne ciuchy i fryzurę- Po pierwsze o waszych umiejętnościach. Część z
was zapewne ma już zalążki kłów. Kiedy wykształcą się one całkowicie będziecie
zmuszeni do picia ludzkiej krwi. Może nawet już wam się to przydarzyło, hmmm?-
zapytał, ale uczniowie dalej milczeli- Kolejną zdolnością jest superszybkość,
dalej mamy hipnozę, inaczej zauroczenie i nieśmiertelność. Możecie zginąć tylko
przez wbicie kołka w serce- uśmiechnął się ponuro- Oczywiście, są substancje i
rzeczy, które was osłabią, ale o tym porozmawiamy później. Co powiecie na małą
demonstrację?- zaproponował.
Nie czekał na odpowiedź. W jednej sekundzie
znalazł się przy stoliku Alice. Zwinnie chwycił ją za gardło i uniósł do góry.
Dziewczyna próbowała bezskutecznie złapać
oddech.
- Nie kłamię. Tak już
wkrótce będziecie mogli zrobić- powiedział. Uśmiechnął się do szatynki i puścił
ją. Alice upadła na ziemię.
Złapała się za szyję. Ciężko oddychała.
- Szybko się uleczysz.
Kolejna zaleta bycia wampirem- dodał…
* * *
- To jakiś świr- Alice
całkowicie zdenerwowana wyszła z klasy.
- Masz rację, ale chyba zna
się na rzeczy- Mary współczująco poklepała ją po ramieniu.
- Czy zapomniałem wspomnieć
o wyostrzonym słuchu?- pan Salt stanął w drzwiach i spojrzał znacząco na Alice.
- Eee… Chyba tak- przyznała
dziewczyna. Zrobiła się przy tym cała czerwona.
- Jesteśmy maszynami do
zabijania. Po przemianie tylko słońce może nas zatrzymać. Uważaj z kim
zadzierasz- ostrzegł ją i odszedł w kierunku jadalni.
- Co jest dziewczyny?- Henry
właśnie zbliżył się do nich.
- Wszystko w porządku-
skłamała szatynka. Dziwnie się czuła po tym co usłyszała.
- Odkryłyście już jakieś
swoje superzdolności?- uśmiechnął się chłopak.
- Nie, ale Alice jest
zainteresowana twoim bratem- wypaliła Mary.
- Mary!- oburzyła się Alice.
- Interesuje cię Tyler?-
Henry uniósł brwi.
- Nie w takim sensie. Po prostu
chciałam się dowiedzieć, czegoś więcej- wyjaśniła niechętnie.
- Nie angażuj się. On cię
zniszczy- poprosił ją chłopak.
- Byłam tylko ciekawa. Jest
ok.- broniła się Alice…
* * *
Alice spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się
szeroko, aby sprawdzić czy ma kły. Nic nie znalazła. Lekko zawiedziona oparła
się o ścianę.
Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było.
Zamknęła oczy i próbowała użyć szybkości, nic. Nie potrafiła również wytężyć
słuchu.
- Żałosne- mruknęła.
Chwyciła dłońmi zlewu. Opłukała twarz a kiedy znów podniosła głowę, potknęła
się i wpadła do wanny. W odbiciu dostrzegła Tylera.
- Zajęte, nie widzisz?-
warknęła.
- Kły nie są widoczne cały
czas. Możesz je ukrywać. Jeśli chcesz je zobaczyć, po prostu każ im się
pokazać- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Co? Podglądałeś mnie!-
oburzyła się. Szybko wyskoczyła z wanny i stanęła naprzeciw chłopaka.
- Uspokój się. Już wychodzę-
podniósł ręce w obronnym geście i wycofał się. Po chwili już go nie było.
Alice znowu spojrzała w lustro. Uśmiechnęła
się i pomyślała, że chce zobaczyć kły. Zaskoczona odeszła kilka kroków, kiedy
pojawiły się na miejscu dwóch innych zębów. Wyglądały obłędnie.
Ukryła je z powrotem i wyszła z łazienki. Po
krótkim wahaniu zapukała do drzwi Tylera.
- Wejdź- usłyszała
zaproszenie. Nacisnęła klamkę i wsunęła się do środka.
- Chciałam ci tylko
podziękować za radę. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam- mruknęła niewyraźnie.
- Spoko. Służę pomocą-
odparł. Nawet na nią nie patrzył. Leżał na łóżku i przeglądał jakąś gazetę.
- Ok. To będę już lecieć-
Alice lekko zdziwiona wyszła na korytarz.
W co on gra? Najpierw ugania się za nią,
śledzi ją i w ogóle a teraz zero zainteresowania? To było nie do wytrzymania…
Po raz któryś stwierdziła, że musi dowiedzieć się o nim wszystkiego…
* * *
- Jaki sport chcesz
trenować?- Mary spojrzała wyczekująco na koleżankę.
- Siatkówkę. Kocham w nią
grać- odparła Alice.
- Tyler również zapisał się
tam- stwierdziła blondynka niechętnie.
- Nie zauważyłam. Po prostu
to mój ulubiony sport- wzruszyła ramionami szatynka.
- Chodźmy w takim razie-
Mary ruszyła w kierunku tablicy zgłoszeń.
Obie dziewczyny wpisały się na listę do
siatkówki. Było tam jeszcze kilka innych nazwisk, w tym Tylera.
Alice spojrzała na chłopaka. Stał z jakąś
blondynką. Miała ubrany dres w kolorze różowym i modne trampki. Cały czas coś
mówiła, podczas gdy Tyler był chyba nieobecny myślami.
Zapatrzył się w niebo. Alice podążyła za jego
wzrokiem, ale jedyne co dostrzegła to księżyc. Wyglądało na to, że za kilka dni
będzie pełnia.
- No, więc moi drodzy
uczniowie proponuje podzielić się na dwie drużyny i rozegrać mecz- nauczycielką
od sportu była starsza kobieta o siwych włosach i dużych okularach. Na szyi
miała zawieszony gwizdek.
Alice posłusznie weszła na boisko. Po jej
stronie znalazło się sześć osób ora po drugiej tyle samo.
Tyler spojrzał na nią kpiąco. Grali przeciwko
sobie.
- Wybierzcie kapitana-
rozkazała nauczycielka.
- Przecież nawet się nie
znamy. Jak mamy to zrobić?- odezwała się Alice.
- Tyler jest naszym
kapitanem- zawołali w odpowiedzi chłopacy z drużyny przeciwnej.
- Podobnie, jak oni- kobieta
wzruszyła ramionami.
Szatynka spojrzała wyczekująco na swoich
zawodników. Nikt jednak nie kwapił się do zostania kapitanem.
- Szybciej. Nie mamy całego
dnia!- zawołał Tyler. Jego kumple zaśmiali się głupkowato.
- Dobra. Będę kapitanem-
Alice opuściła bezradnie ręce.
- Świetnie w takim razie. Kapitanowie
podejdźcie do siatki- nakazała nauczycielka. Szatynka wykonała polecenie z
lekkim ociąganiem, natomiast chłopak znalazł się we wskazanym miejscu w dwie
sekundy.
- Podajcie sobie dłonie-
kontynuowała kobieta. Alice przewróciła oczami. Mogła pomyśleć zanim wyrwała
się do bycia kapitanem.
- Przegracie i to z
kretesem- Tyler uśmiechnął się słodko, kiedy uścisnął dłoń dziewczyny.
- Jeszcze zobaczymy-
warknęła w odpowiedzi.
- Zaczynamy w takim razie!-
nauczycielka zagwizdała i rzuciła piłkę.
Mecz się rozpoczął. Alice nie spodziewała się
aż tak zaciętej gry. Ciągłe ataki, okropnie mocne zagrywki i masa kiwek. Dziewczyna
czuła się, jakby była na co najmniej na mistrzostwach świata a nie na lekcjach
w-fu w szkole.
W pewnym momencie dostała tak mocno piłką w
głowę, że poleciała do tyłu i upadła na ziemię. Aż ją zamroczyło.
- Wszystko w porządku?- Mary
uklękła przy koleżance.
- Chyba tak- Alice zamrugała
powiekami i po chwili widok wyostrzył się jej z powrotem.
- Koniec na dziś- zarządziła
nauczycielka. Po chwili wszyscy zeszli z boiska.
- Głowa mi pęka- przyznała szatynka.
- Idziemy do pokoju- Mary pomogła
jej wstać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz