środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 2

- Wow! No to robi wrażenie- Alice westchnęła z zachwytu, kiedy ujrzała budynek szkoły. Był to piękny i utrzymany w świetnym stylu zamek. Otoczono go wysokim murem i fosą. W niebo wystrzelały wysokie wieże.
- Niczym Hogwart, co nie?- uśmiechnęła się Mary widząc minę koleżanki.
- To jest lepsze niż Hogwart, bo prawdziwe- odparła szatynka.
Pociąg zajechał przed peron. Alice wzięła do ręki swoją walizkę i wyszła na świeże powietrze. Odetchnęła. Poczuła nowy napływ energii.
- Kim jesteś w takim razie?- usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Odwróciła się na pięcie i stanęła twarzą w twarz z Tylerem.
 - Odczep się ode mnie- szepnęła i chciała się od niego odsunąć, ale on z niesamowitą szybkością złapał jej ramię.
- Chciałbym, abyś mi odpowiedziała- warknął z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Radzę ci mnie puścić- odburknęła. Strach minął, poczuła okropną nienawiść.
- Bo co?- spytał bezczelnie chłopak.
- Bo mnie popamiętasz- mruknęła i przysunęła się bliżej. Mierzyli się spojrzeniami aż w końcu Tyler odpuścił.
- Jeszcze zobaczymy- obiecał i odszedł.
 Alice wzięła głęboki wdech. Zrobiła sobie wroga pierwszego dnia szkoły. W dodatku szkoły dla wampirów. Przewróciła oczami.
„To takie śmieszne”- pomyślała i ruszyła za resztą uczniów, którzy zmierzali ku potężnej bramie.
 Stało przy niej dwóch strażników. Byli ubrani w długie peleryny z kapturami, które dokładnie zakrywały im twarze.
 Alice była pewna, że przyglądają się każdemu uczniowi. Zdziwiła ją ta nadmierna ostrożność, ale nic nie powiedziała.
 Wreszcie znaleźli się na ogromnym dziedzińcu. Po środku stała fontanna, dalej były boisko do siatkówki i bieżnia oraz szatnie. Dokładnie naprzeciwko bramy mieściły się drzwi. Wysokie na trzy metry, pokryte złoceniami.
  Ludzie prawie biegiem wkroczyli do środka. Każdy chciał zobaczyć, jakie cuda znajdą we wnętrzu budynku. Nie zawiedli się. Korytarz urządzony w staromodny sposób kontrastował z nowoczesną jadalnią. O dziwo jednak stanowiło to doskonałą całość. Dekoratorzy zadbali o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.
- Siadajcie- wysoki mężczyzna uśmiechnął się na widok nowoprzybyłych- Jestem dyrektorem tej szkoły. Nazywam się Aniel. Pragnę powitać najnowsze nabytki i wyjaśnić im kilka zasad. Po pierwsze obowiązuje całkowity zakaz wyjścia poza obręb murów granicznych, po drugie zabronione są bójki, chyba, że otrzymacie na nie zgodę i po trzecie, oraz ostatnie. Smacznego- zakończył i zajął swoje miejsce przy stoliku.
 Wybuchła burza oklasków. Alice rzuciła się w kierunku stołu po prawej i zajęła jedno z ostatnich wolnych miejsc przy nim. Ucieszyła się, kiedy zobaczyła, koło kogo siedzi. Była to Mery.
- Powiesz mi coś więcej o Tylerze?- poprosiła szatynka zanim zdążyła się powstrzymać.
- Chcesz gadać o tym dupku?- prychnęła Mary i uniosła brwi wysoko do góry.
- Po prostu chciałabym dowiedzieć się, o co mu chodzi- wyjaśniła niechętnie Alice.
- Ok. Niech ci będzie. Jest całkowitym przeciwieństwem swojego brata. Ogólnie uważa się za pępek świata, jeśli któraś dziewczyna wpada mu w oko to musi ją zdobyć. Nie interesuje go zdanie innych, największy egoista z wampirów, ale za to piekielnie sprytny i inteligentny. Na obozie krążyła plotka, że ma IQ 140, co oznacza geniusza- Mary powiedziała to bardzo szybko. Alice zamurowało. Skąd jej nowa  znajoma zna go aż tak dobrze.
- On cię podrywał na obozie- domyśliła się w końcu szatynka.
- Chodziłam z nim, w tym samym czasie co trzy inne dziewczyny- blondynka zrobiła się cała czerwona i posłała wściekłe spojrzenie w kierunku Tylera.
 Alice podążyła za jej wzrokiem. Chłopak znalazł sobie już towarzystwo. Siedział w otoczeniu kilku dziewczyn, jedna z nich wręcz wisiała mu na ramieniu, oraz zasłuchanych w jego opowieść przedstawicieli płci męskiej, którzy co jakiś czas wybuchali głośnym śmiechem.
- Muszę wiedzieć, co jest z nim nie tak- Alice przez przypadek powiedziała to na głos.
- Nie rób tego. On cię zniszczy- przeraziła się Mary.
- Dam sobie radę. Miałam już gorszych przeciwników- odparła szatynka.
- Obiecaj mi, że będziesz uważać i nie pozwolisz mu się omotać- poprosiła blondynka.
- Przyrzekam- Alice posłała uspakajający uśmiech koleżance i zabrała się za jedzenie…
* * *
- Dzielimy łazienkę z chłopakami?!- Mary była załamana, kiedy się dowiedziała.
- Przecież nie będziemy sobie przeszkadzać. Poza tym nawet nie wiemy, z którymi- pocieszyła ją Alice.
- Widzimy się w wannie- szatynka podskoczyła, kiedy tuż obok niej odezwał się Tyler.
- Co?- nie zrozumiała.
- Mamy jedną łazienkę, Słoneczko- wyjaśnił z uśmiechem. Posłał jej buziaka na pożegnanie i poszedł dalej.
- Zmieniam zdanie. Gorzej być nie mogło- jęknęła Alice.
- Co my teraz zrobimy?- Mary spojrzała błagalnie na współlokatorkę.
- Na razie idziemy do pokoju. Potem zobaczymy- stwierdziła szatynka.
Tak też zrobiły. Po chwili znalazły się już w środku. Stały tu dwa łóżka, wielka szafa i regał na książki. Na jednej ze ścian było okno, z którego widok rozciągał się na las.
 Alice szybko otwarła okiennice i wychyliła się na zewnątrz. Wciągnęła nosem świeże powietrze.
 Nagle poczuła, że traci równowagę i w jednej chwili trzymała się już tylko jedną ręką parapetu. Spojrzała w dół i o mały włos nie spadła. Jakieś siedem metrów niżej dostrzegła ziemię.
- Mary!- zawołała. Zero odpowiedzi- Na pewno poszła do łazienki- mruknęła sama do siebie.
- Potrzebujesz pomocy?- kiedy usłyszała ten głos znowu prawie straciła równowagę.
- Tyler! Ty mnie wypchnąłeś?- próbowała mówić spokojnie. Podniosła głowę i zobaczyła uśmiechniętą twarz chłopaka. Opierał się nonszalancko o okno w swoim pokoju i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Ja? Czyś ty oszalała?- udawał oburzonego- Jak mógłbym zrobić coś tak okropnego?
- Tak, jasne. Bardzo zabawne, ale się uśmiałam- prychnęła Alice. Przeniosła swój wzrok na parapet. Czuła, że się zaraz ześlizgnie. Wiedziała, że musi chwycić się drugą ręką. To była jej jedyna szansa.
 Zamachnęła się raz. Nic. Nie była w stanie dosięgnąć. Spróbowała drugi raz i tym razem nie udało jej się.
- Cholera- zaklęła.
- Zawsze możesz poprosić- kusił Tyler.
- Prędzej umrę niż to zrobię- warknęła dziewczyna. Zamachnęła się jeszcze raz, bezskutecznie.
 Wtedy też palce zaczęły jej się ześlizgiwać i poleciała w dół. Zamknęła oczy. Minęła może sekunda, może mniej, kiedy poczuła silny ucisk na ramieniu i po chwili ktoś wciągnął ją do pokoju.
 Z przerażeniem stwierdziła, że znajduje się w pokoju Tylera.
- Może chociaż małe podziękowanie, co?- zaproponował. Chłopak leżał na łóżku. Ręce miał założone pod głowę. Obcisła koszulka doskonale pokazywała jego umięśniony tors.
- Że próbowałeś mnie zabić??- zawołała oburzona.
- Ale cię uratowałem, prawda?- zauważył.
- Jesteś idiotą- warknęła szatynka i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Nie spodziewała się zobaczyć Tylera na korytarzu.
- Jak ty to?- wyjąkała nieskładnie.
- My, wampiry mamy swoje sposoby- wyjaśnił.
- Daj mi spokój. Nie będę z tobą gadać- Alice denerwowała się coraz bardziej.
- Dobra. Śpij dobrze- uśmiechnął się słodko i ruszył w kierunku swojego pokoju. Kiedy przechodził koło dziewczyny dotknęli się ramionami. Po jej ciele przeszły ciarki. Była pewna, że zrobił to specjalnie, dlatego nie zareagowała i weszła do nowego mieszkania.
- Znalazłaś się. Gdzie ty byłaś?- ucieszyła się Mary.
- Miałam niezbyt przyjemną przygodę- wyjaśniła Alice. Nie miała ochoty rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Wzięła swoje rzeczy i po chwili znalazła się na korytarzu pod drzwiami do łazienki. Oczywiście okazało się, że jest zajęta.
- Długo jeszcze?- zawołała niepewnie.
- A może chcesz wejść tutaj ze mną?- usłyszała odpowiedź.
 Zignorowała Tylera i wróciła do pokoju. Chwilę później już spała. Obiecała sobie, że weźmie kąpiel nazajutrz…
* * *
 Alice udało się przemknąć do łazienki jako pierwszej. Szybko zatrzasnęła za sobą drzwi. Cały czas obawiała się, że Tyler przyjdzie i zobaczy ją bez ubrań. Dlatego też kąpiel nie zajęła jej zbyt dużo czasu.
 Chwilę potem stała już w umytych włosach i myła zęby. Wtedy też do łazienki wszedł Tyler. Ziewnął potężnie i podrapał się po nieuczesanych włosach. Chyba nie spodziewał się nikogo o tak wczesnej porze zastać, bo znieruchomiał, kiedy dostrzegł dziewczynę.
 Alice zastygła, ze szczoteczką w buzi. On był bez koszulki… Miał wspaniałe ciało, doskonale umięśnione.
 Stali i patrzyli na siebie w napięciu, aż w końcu ona się opamiętała i wypluła pianę do zlewu.
- Ranny ptaszek z ciebie- zauważyła. Chłopak, o dziwo, zrobił się cały czerwony. Chyba nie zamierzał pokazywać się nikomu w takim stanie.
- Widzę, że nałożyłaś już tapetę, bo patrzę na ciebie i nie uciekam- odparował złośliwie.
- Ty za to jeszcze tego nie zrobiłeś- stwierdziła Alice. Dziewczyna zebrała swoje rzeczy i wróciła do pokoju.
 Pomyślała, że ten chłopak doprowadza ją do szału. Z jednej strony go nienawidziła, ale z drugiej intrygował ją…

 Postanowiła nie zaprzątać sobie dzisiaj tym głowy i dowiedzieć się więcej o szkole i wampirach…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz