- Wow! No to robi wrażenie-
Alice westchnęła z zachwytu, kiedy ujrzała budynek szkoły. Był to piękny i
utrzymany w świetnym stylu zamek. Otoczono go wysokim murem i fosą. W niebo
wystrzelały wysokie wieże.
- Niczym Hogwart, co nie?-
uśmiechnęła się Mary widząc minę koleżanki.
- To jest lepsze niż
Hogwart, bo prawdziwe- odparła szatynka.
Pociąg zajechał przed peron.
Alice wzięła do ręki swoją walizkę i wyszła na świeże powietrze. Odetchnęła.
Poczuła nowy napływ energii.
- Kim jesteś w takim razie?-
usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Odwróciła się na pięcie i stanęła twarzą w
twarz z Tylerem.
- Odczep się ode mnie- szepnęła i chciała się
od niego odsunąć, ale on z niesamowitą szybkością złapał jej ramię.
- Chciałbym, abyś mi odpowiedziała-
warknął z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Radzę ci mnie puścić-
odburknęła. Strach minął, poczuła okropną nienawiść.
- Bo co?- spytał bezczelnie
chłopak.
- Bo mnie popamiętasz-
mruknęła i przysunęła się bliżej. Mierzyli się spojrzeniami aż w końcu Tyler
odpuścił.
- Jeszcze zobaczymy- obiecał
i odszedł.
Alice wzięła głęboki wdech. Zrobiła sobie
wroga pierwszego dnia szkoły. W dodatku szkoły dla wampirów. Przewróciła
oczami.
„To takie śmieszne”-
pomyślała i ruszyła za resztą uczniów, którzy zmierzali ku potężnej bramie.
Stało przy niej dwóch strażników. Byli ubrani
w długie peleryny z kapturami, które dokładnie zakrywały im twarze.
Alice była pewna, że przyglądają się każdemu
uczniowi. Zdziwiła ją ta nadmierna ostrożność, ale nic nie powiedziała.
Wreszcie znaleźli się na ogromnym dziedzińcu.
Po środku stała fontanna, dalej były boisko do siatkówki i bieżnia oraz
szatnie. Dokładnie naprzeciwko bramy mieściły się drzwi. Wysokie na trzy metry,
pokryte złoceniami.
Ludzie prawie biegiem wkroczyli do środka.
Każdy chciał zobaczyć, jakie cuda znajdą we wnętrzu budynku. Nie zawiedli się.
Korytarz urządzony w staromodny sposób kontrastował z nowoczesną jadalnią. O
dziwo jednak stanowiło to doskonałą całość. Dekoratorzy zadbali o każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół.
- Siadajcie- wysoki
mężczyzna uśmiechnął się na widok nowoprzybyłych- Jestem dyrektorem tej szkoły.
Nazywam się Aniel. Pragnę powitać najnowsze nabytki i wyjaśnić im kilka zasad.
Po pierwsze obowiązuje całkowity zakaz wyjścia poza obręb murów granicznych, po
drugie zabronione są bójki, chyba, że otrzymacie na nie zgodę i po trzecie,
oraz ostatnie. Smacznego- zakończył i zajął swoje miejsce przy stoliku.
Wybuchła burza oklasków. Alice rzuciła się w
kierunku stołu po prawej i zajęła jedno z ostatnich wolnych miejsc przy nim.
Ucieszyła się, kiedy zobaczyła, koło kogo siedzi. Była to Mery.
- Powiesz mi coś więcej o
Tylerze?- poprosiła szatynka zanim zdążyła się powstrzymać.
- Chcesz gadać o tym dupku?-
prychnęła Mary i uniosła brwi wysoko do góry.
- Po prostu chciałabym
dowiedzieć się, o co mu chodzi- wyjaśniła niechętnie Alice.
- Ok. Niech ci będzie. Jest
całkowitym przeciwieństwem swojego brata. Ogólnie uważa się za pępek świata,
jeśli któraś dziewczyna wpada mu w oko to musi ją zdobyć. Nie interesuje go
zdanie innych, największy egoista z wampirów, ale za to piekielnie sprytny i
inteligentny. Na obozie krążyła plotka, że ma IQ 140, co oznacza geniusza- Mary
powiedziała to bardzo szybko. Alice zamurowało. Skąd jej nowa znajoma zna go aż tak dobrze.
- On cię podrywał na obozie-
domyśliła się w końcu szatynka.
- Chodziłam z nim, w tym
samym czasie co trzy inne dziewczyny- blondynka zrobiła się cała czerwona i
posłała wściekłe spojrzenie w kierunku Tylera.
Alice podążyła za jej wzrokiem. Chłopak
znalazł sobie już towarzystwo. Siedział w otoczeniu kilku dziewczyn, jedna z
nich wręcz wisiała mu na ramieniu, oraz zasłuchanych w jego opowieść
przedstawicieli płci męskiej, którzy co jakiś czas wybuchali głośnym śmiechem.
- Muszę wiedzieć, co jest z
nim nie tak- Alice przez przypadek powiedziała to na głos.
- Nie rób tego. On cię
zniszczy- przeraziła się Mary.
- Dam sobie radę. Miałam już
gorszych przeciwników- odparła szatynka.
- Obiecaj mi, że będziesz
uważać i nie pozwolisz mu się omotać- poprosiła blondynka.
- Przyrzekam- Alice posłała
uspakajający uśmiech koleżance i zabrała się za jedzenie…
* * *
- Dzielimy łazienkę z
chłopakami?!- Mary była załamana, kiedy się dowiedziała.
- Przecież nie będziemy
sobie przeszkadzać. Poza tym nawet nie wiemy, z którymi- pocieszyła ją Alice.
- Widzimy się w wannie-
szatynka podskoczyła, kiedy tuż obok niej odezwał się Tyler.
- Co?- nie zrozumiała.
- Mamy jedną łazienkę,
Słoneczko- wyjaśnił z uśmiechem. Posłał jej buziaka na pożegnanie i poszedł
dalej.
- Zmieniam zdanie. Gorzej
być nie mogło- jęknęła Alice.
- Co my teraz zrobimy?- Mary
spojrzała błagalnie na współlokatorkę.
- Na razie idziemy do
pokoju. Potem zobaczymy- stwierdziła szatynka.
Tak też zrobiły. Po chwili
znalazły się już w środku. Stały tu dwa łóżka, wielka szafa i regał na książki.
Na jednej ze ścian było okno, z którego widok rozciągał się na las.
Alice szybko otwarła okiennice i wychyliła się
na zewnątrz. Wciągnęła nosem świeże powietrze.
Nagle poczuła, że traci równowagę i w jednej
chwili trzymała się już tylko jedną ręką parapetu. Spojrzała w dół i o mały
włos nie spadła. Jakieś siedem metrów niżej dostrzegła ziemię.
- Mary!- zawołała. Zero
odpowiedzi- Na pewno poszła do łazienki- mruknęła sama do siebie.
- Potrzebujesz pomocy?- kiedy
usłyszała ten głos znowu prawie straciła równowagę.
- Tyler! Ty mnie
wypchnąłeś?- próbowała mówić spokojnie. Podniosła głowę i zobaczyła
uśmiechniętą twarz chłopaka. Opierał się nonszalancko o okno w swoim pokoju i
wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Ja? Czyś ty oszalała?-
udawał oburzonego- Jak mógłbym zrobić coś tak okropnego?
- Tak, jasne. Bardzo
zabawne, ale się uśmiałam- prychnęła Alice. Przeniosła swój wzrok na parapet.
Czuła, że się zaraz ześlizgnie. Wiedziała, że musi chwycić się drugą ręką. To
była jej jedyna szansa.
Zamachnęła się raz. Nic. Nie była w stanie
dosięgnąć. Spróbowała drugi raz i tym razem nie udało jej się.
- Cholera- zaklęła.
- Zawsze możesz poprosić-
kusił Tyler.
- Prędzej umrę niż to
zrobię- warknęła dziewczyna. Zamachnęła się jeszcze raz, bezskutecznie.
Wtedy też palce zaczęły jej się ześlizgiwać i
poleciała w dół. Zamknęła oczy. Minęła może sekunda, może mniej, kiedy poczuła
silny ucisk na ramieniu i po chwili ktoś wciągnął ją do pokoju.
Z przerażeniem stwierdziła, że znajduje się w
pokoju Tylera.
- Może chociaż małe
podziękowanie, co?- zaproponował. Chłopak leżał na łóżku. Ręce miał założone
pod głowę. Obcisła koszulka doskonale pokazywała jego umięśniony tors.
- Że próbowałeś mnie
zabić??- zawołała oburzona.
- Ale cię uratowałem,
prawda?- zauważył.
- Jesteś idiotą- warknęła
szatynka i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Nie spodziewała się zobaczyć
Tylera na korytarzu.
- Jak ty to?- wyjąkała
nieskładnie.
- My, wampiry mamy swoje
sposoby- wyjaśnił.
- Daj mi spokój. Nie będę z
tobą gadać- Alice denerwowała się coraz bardziej.
- Dobra. Śpij dobrze-
uśmiechnął się słodko i ruszył w kierunku swojego pokoju. Kiedy przechodził
koło dziewczyny dotknęli się ramionami. Po jej ciele przeszły ciarki. Była
pewna, że zrobił to specjalnie, dlatego nie zareagowała i weszła do nowego
mieszkania.
- Znalazłaś się. Gdzie ty
byłaś?- ucieszyła się Mary.
- Miałam niezbyt przyjemną
przygodę- wyjaśniła Alice. Nie miała ochoty rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Wzięła
swoje rzeczy i po chwili znalazła się na korytarzu pod drzwiami do łazienki. Oczywiście
okazało się, że jest zajęta.
- Długo jeszcze?- zawołała
niepewnie.
- A może chcesz wejść tutaj
ze mną?- usłyszała odpowiedź.
Zignorowała Tylera i wróciła do pokoju. Chwilę
później już spała. Obiecała sobie, że weźmie kąpiel nazajutrz…
* * *
Alice udało się przemknąć do łazienki jako
pierwszej. Szybko zatrzasnęła za sobą drzwi. Cały czas obawiała się, że Tyler
przyjdzie i zobaczy ją bez ubrań. Dlatego też kąpiel nie zajęła jej zbyt dużo
czasu.
Chwilę potem stała już w umytych włosach i
myła zęby. Wtedy też do łazienki wszedł Tyler. Ziewnął potężnie i podrapał się
po nieuczesanych włosach. Chyba nie spodziewał się nikogo o tak wczesnej porze
zastać, bo znieruchomiał, kiedy dostrzegł dziewczynę.
Alice zastygła, ze szczoteczką w buzi. On był
bez koszulki… Miał wspaniałe ciało, doskonale umięśnione.
Stali i patrzyli na siebie w napięciu, aż w
końcu ona się opamiętała i wypluła pianę do zlewu.
- Ranny ptaszek z ciebie-
zauważyła. Chłopak, o dziwo, zrobił się cały czerwony. Chyba nie zamierzał
pokazywać się nikomu w takim stanie.
- Widzę, że nałożyłaś już
tapetę, bo patrzę na ciebie i nie uciekam- odparował złośliwie.
- Ty za to jeszcze tego nie
zrobiłeś- stwierdziła Alice. Dziewczyna zebrała swoje rzeczy i wróciła do
pokoju.
Pomyślała, że ten chłopak doprowadza ją do
szału. Z jednej strony go nienawidziła, ale z drugiej intrygował ją…
Postanowiła nie zaprzątać sobie dzisiaj tym
głowy i dowiedzieć się więcej o szkole i wampirach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz