czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 10


 Alice przetarła oczy. Ciągle czuła się okropnie słabo. Leżała na czymś twardym. Po chwili rozchyliła powieki.
 Było tu ciemno, bardzo ciemno i w dodatku wilgotno. Podniosła się do pozycji siedzącej.
 Dotknęła gardła. Rany ciągle tam były. Dwie małe dziurki po kłach Tylera i Mikaela. Krew już z nich nie wypływały, z nadgarstka również.
- Jaka ja byłam głupia?- szepnęła. Miała ochotę płakać. Dała się tak łatwo omotać chłopakowi, który teraz ją uwięził i prawie zabił…
- Przepraszam. To wszystko moja wina- nagle Tyler wbiegł do celi. Uklęknął obok dziewczyny.
- Zostaw mnie- krzyknęła piskliwym głosem i odsunęła się w najdalszy kąt pomieszczenia.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale musisz mi teraz zaufać- błagał ją. Znowu podszedł bliżej.
- Czy ty siebie słyszysz?- zawołała- W życiu ci już nie dam sobą manipulować.
- Pamiętasz, jak ci mówiłem o moim drugim ja? To był on… Średnio pamiętam, co ci zrobiłem- wyjąkał. Nie patrzył na nią, wpatrywał się w swoje buty.
- Ty piłeś moją krew. Prosiłam żebyś się opamiętał, żebyś zabrał swojego kolegę- wyszeptała. Zaczęła płakać. To było ponad jej siły.
- Teraz ci pomogę. Wezmę cię do domu- obiecał. Alice nie zdążyła odpowiedzieć.
 Usłyszała trzask deski i po chwili Tyler upadł na ziemię nieprzytomny. Nad nim stał Mikael z deską w ręku.
- Niestety. Ja nie jestem nim- wzruszył ramionami. Chwycił jej ramię, z okropną siłą i pociągnął ją do góry.
- To boli, pacanie- syknęła ze złością szatynka. Wyrywała się, ale to były czcze wysiłki.
- Trochę grzeczniej, Kochana. To ja decyduję teraz o twoim życiu- przypomniał jej. Zatrzasnął drzwi od celi.
- Tyler!- wrzasnęła Alice.
- Będzie teraz nieprzytomny przez dłuższy czas. Nie pomoże ci- uśmiechnął się do niej szeroko i wyprowadził ją na zewnątrz. Byli na jakimś zadupiu. Stała tu tylko jedna chatka, z której wyszli.
- Teraz się zabawimy- w jego głosie było słychać szyderstwo…
* * *
 Tyler jęknął i dotknął obolałej głowy. Próbował sobie przypomnieć, co się wydarzyło, ale nie był w stanie. Oparł się plecami o chłodną ścianę i wreszcie do niego dotarło.
- Alice!- krzyknął i podbiegł do drzwi.
 Były zamknięte, ale nie stanowiło to żadnego problemu. Kopnął w nie i już po sekundzie leżały przewrócone na ziemi.
 Chłopak wybiegł na zewnątrz i rozejrzał się dookoła. Śladu dziewczyny ani Mikaela nie znalazł.
- Nie daruję ci tego- mruknął w kierunku horyzontu. Odnajdzie ją za wszelka cenę. Nie odpuści, nie może tego zrobić…
* * *
- Długo zamierzasz mnie tu więzić?- Alice od kilku dni przebywała w tym pokoju. Znała już każdy element umeblowania. Twarde łóżko, jedną małą szafkę i drwi do łazienki.
- Jesteś chodzącym bankiem krwi. Nie mogę cię zabić- odparł Mikael z uśmiechem. Pchnął w jej kierunku pustą szklankę.
- Wolę umrzeć, niż spędzić tutaj dzień dłużej- burknęła ze złością.
- Zrobisz to po dobroci, czy znowu będziemy przechodzić przez to samo co zawsze?- zmienił temat.
 Alice posłała mu wściekłe spojrzenie i wzięła do jednej ręki szklankę a do drugiej nóż. Zacisnęła lewą dłoń na ostrzu i już po chwili krew zaczęła spływać do pojemnika.
- O jak ładnie… Robimy postępy- chłopak oblizał wargi.
- Jeszcze zobaczymy- prychnęła pogardliwie…
* * *
- Gadaj, gdzie go ostatnio widziałeś, bo ci wyrwę serce- Tyler trzymał za gardło jakiegoś nieszczęśnika.
- Stary… Od miesiąca nie miałem z nim kontaktu- wystękał tamten. W jego oczach można było dostrzec przerażenie.
- Kto może znać jego lokalizację?- brunet nie odpuszczał.
- Był z taką laską. Blond lalka z pubu obok- odparł.
- Dziękuję bardzo. Jeśli powiesz komukolwiek o tej rozmowie, znajdę cię i zabiję- obiecał Tyler i puścił chłopaka.
 Brunet skierował się do miejsca, które mu wskazał. Znajdowała się tam tylko jedna osoba, na jego szczęście blondynka.
- Cześć- przysiadł się do niej.
- Zamknięte już- barman wskazał głową na drzwi.
- Daj nam chwilę- kobieta najpierw zmierzyła Tylera od stóp do głowy i wtedy dopiero wstawiła się u barmana.
- Czy widziałaś ostatnio Mikaela?- spytał od razu. 
- Może tak a może nie- blondynka wzruszyła ramionami.
- Błagam cię, muszę go znaleźć- zdesperowany brunet już nawet nie próbował jej bajerować.
- Podobasz mi się. Był tu wczoraj. Twierdził, że zatrzymał się gdzieś na obrzeżach miasta- powiedział po krótkiej chwili wahania…
* * *
- Zabiję cię, kiedy tylko będę w stanie- Alice napełniała już kolejną szklankę swoją krwią. Minęły już trzy tygodnie od jej uwięzienia. Rany na szyi i nadgarstku od ugryzień się zagoiły.
- W to nie wątpię, Kochanie- wpatrywał się, jak zahipnotyzowany w czerwoną ciecz.
- Znajdź sobie inną przekąskę. Ja mam dosyć- burknęła szatynka.
- Tłumaczyłem ci, przecież jak bardzo wyjątkowa jest twoja krew. Wypuściłbym cię i tylko skazał na innych dupków- mruknął- Ci jednak niekoniecznie byliby tacy mili, jak ja- dodał.
- Dziękuję za łaskę- prychnęła pogardliwie dziewczyna.
- Cieszę się, że to doceniasz- uśmiechnął się do niej szeroko.
- Kretyn- warknęła i podała mu napełnione naczynie.
 Mikael chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi od pokoju zostały wyważone i ktoś wpadł do środka…


środa, 13 maja 2015

Rozdział 9

- Mary się o ciebie martwi- Henry zaczepił ją po lekcjach na korytarzu i odciągnął na bok. Tak żeby nikt inny nie mógł ich usłyszeć.
- O ciebie też- stwierdziła Alice. Nie chciała znowu kłamać, ale nie miała też ochoty nikomu się tłumaczyć.
- Myślimy, że może chodzić o mojego brata- chłopak zignorował jej oschłą odpowiedź.
- Dajcie wy mi święty spokój- zezłościła się szatynka. Zostawiła lekko zaskoczonego Henry’ego samego i uciekła.
 Zamiast udać się do swojego pokoju, postanowiła wpaść do Tylera. Zapukała i kiedy usłyszała krótkie „proszę” wsunęła się do środka.
- Mam tego dosyć. Wszyscy próbują mi uświadomić, jak bardzo zły jesteś. Nikt nie rozumie, że…- o mały włos nie powiedziała, że go kocha- Że może mi na tobie zależeć- zakończyła szybko. Rzuciła się bezradnie na jego łóżko.
- Zawsze możemy wyznać prawdę- zauważył. Położył się obok niej i chwycił ją za rękę.
- Rozpętamy burzę. Chyba to nie jest najlepsze wyjście- dziewczyna przygryzła wargę.
- Zrobimy, jak zechcesz. Nie interesuje mnie zdanie innych. Dla mnie liczysz się ty- Tyler ścisnął mocniej jej dłoń i pocałował ją delikatnie w policzek.
- Czy to nie jest dziwne?- spytała.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi- przyznał.
- Dlaczego zainteresowałeś się akurat mną? Jak to możliwe, że wybrałeś osobę, która wystawia cię za każdym razem na pokusę?- Alice podniosła się i usiadła. Podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękoma. Męczyła ją ta niepewność.
- Jesteś inna niż wszyscy. Ty jako jedyna nie zostawiłaś mnie, kiedy kazałem ci odejść, kiedy o mały włos cię nie zamordowałem. Walczyłaś o mnie i się nie poddałaś. Równie dobrze, to ja mogę ci się zapytać, dlaczego?- usiadł obok i spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Ja… właściwie to nie wiem- wyszeptała. On miał rację.
- Ja też nie wiem, ale wiem, że nie chcę żeby stało ci się coś złego, żebyś cierpiała- objął ją ramieniem.
- Czemu nie jesteś taki przy innych?- westchnęła.
- Czy wtedy w ogóle zwróciłabyś na mnie uwagę? Czy gdyby nie moje zaczepki, głupie komentarze, miałbym w ogóle jakąkolwiek szansę?- spytał. W jego głosie było słychać lekkie zniecierpliwienie.
- Chyba… nie- przyznała. Dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedziała. To nie było wyznanie, o którym marzył. Akurat tego mogła być pewna.
- No, więc widzisz- mruknął. Wziął rękę i spuścił głowę.
- A czy ty zwróciłbyś na mnie uwagę, gdybym nie była bardziej ludzka?- spytała go. Podniósł niechętnie głowę.
- Nie- odparł. Ją też jego odpowiedź zabolała, ale nie było innej możliwości. Gdyby nie ich specyfika, nigdy nie byliby teraz ze sobą…
* * *
- Mary, wychodzę. Wrócę późno, nie martw się- Alice uśmiechnęła się do koleżanki.
- A gdzie idziesz?- blondynka najwyraźniej nie miała zamiaru słuchać przyjaciółki.
- Mam coś do załatwienia- mruknęła wymijająco i wyszła z pokoju.
Wiedziała, że sprawia ból współlokatorce, ale nie miała ochoty teraz się tym przejmować. Była umówiona na pierwszą randkę z Tylerem i nie mogła się już doczekać.
 Wyszła na dwór i skierowała swoje kroki ku bramie. O tej godzinie strażnicy pozwalali uczniom opuścić mury szkolne i udać się do najbliższego miasta. Oczywiście pod warunkiem, że wrócą do dwudziestej drugiej.
 Alice wyszła na drogę bez żadnych problemów. Nikt jej nie zatrzymał ani nic. Po chwili dołączył do niej Tyler.
 Złapał ją za rękę i zaprowadził kawałek w las.
- Co się dzieje?- przestraszyła się dziewczyna.
- Wszystko w porządku. Po prostu chciałem zrobić to- wyjaśnił i pocałował ją. Szatynka nie oponowała.
 Po kilku sekundach oderwali się od siebie i wrócili na drogę. Na szczęście nikogo nie dostrzegli.
- To gdzie idziemy?- spytała Alice. Była bardzo ciekawa, co Tyler mógł wymyślić na ich pierwszą randkę.
- Zobaczysz- mruknął tajemniczo…
* * *
- No nie wierzę- śmiała się Alice- Ty byłeś klasowym frajerem w podstawówce?- z oczu zaczęły wypływać jej łzy.
- Hahaha… Owszem, ale za to ty od małego jest superpopularna, co nie?- prychnął. Siedzieli w restauracji i czekali na główne danie. W tym czasie Tyler opowiedział dziewczynie o swoim dzieciństwie. Okazało się, że dawniej był pośmiewiskiem.
- Eeee…. Właściwie to tak- przytaknęła. Otarła łzy i spojrzała na niego.
- Czemu mi się przyglądać? Już nim nie jestem- warknął. Założył ramię na ramię i odwrócił głowę.
- Ale ciągle jesteś tak samo słodki- odparła. Uśmiechnęła się do niego.
- Nie nabiorę się na to- stwierdził.
- A na to?- spytała. Podniosła się z krzesła, podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
- Tylko tyle?- zrobił smutną minę, ale dziewczyna już usiadła z powrotem.
- Na razie- powiedziała i wyszczerzyła się do niego.
- Tyler? Stary to ty?- nagle koło ich stolika zjawił się jakiś koleś. Był dosyć wysokim i dobrze umięśnionym blondynem.
- Eee… Mikael?- w głosie bruneta Alice dosłyszała nutkę przerażenia. Czyżby się jej wstydził?
- Kopa lat- nowoprzybyły wziął krzesło i przysiadł się do nich.
- No w sumie to kilka miesięcy- mruknął Tyler. Teraz już wyraźnie było widać jego zdenerwowanie.
- To twoja dziewczyna?- Mikael odwrócił się do Alice.
- Tak- przytaknął zapytany.
- Mikael- przedstawił się i wyciągnął do niej rękę.
- Alice- dziewczyna chciała uścisnąć jego dłoń, ale on pocałował ją, niczym jakiś dżentelmen. Nagle chwycił ją mocniej i w jego oczach szatynka zauważyła pragnienie i pożądanie.
- Puść ją- Tyler starał się być spokojny.
- Ona jest człowiekiem!- krzyknął kolega bruneta.
- Wampirem- poprawiła go Alice. Próbowała wyrwać rękę, ale nie była w stanie. Widziała, jak jego kły się obnażają i są coraz bliżej jej nadgarstka.
- Ona jest ze mną. Masz ją zostawić- rozkazał mu Tyler. Szatynka szarpała się.
- Stary, przecież to jest nienaturalne. Nakarm się razem ze mną- Mikael odwrócił na chwilę głowę od Alice i spojrzał na bruneta.
- Nie mam zamiaru. Zostaw ją- burknął. Jednak i z nim zaczęło się dziać coś niedobrego. Jego upór najwyraźniej słabł. Podszedł do Alice i odgarnął jej włosy z karku.
- Tyler, proszę… Ocknij się- błagała go dziewczyna, ale nic to nie dało. Ani jeden ani drugi jej nie słyszał.
- Pijemy za stare, dobre czasy- blondyn uniósł rękę szatynki do ust i zatopił w jej nadgarstku kły.
 Dziewczyna jęknęła, ale o wiele bardziej zabolało ją ugryzienie w szyję, które chwilę później poczuła.
 Myślała, że to już koniec. Cała jej krew była wysysana z organizmu. Nie była już w stanie walczyć i zemdlała…
* * *
- Myślisz, że nie żyje?- Alice ocknęła się i w pierwszej chwili nie mogła sobie przypomnieć, co się wydarzyło. Jednak po chwili wszystko wróciło. Otwarła gwałtownie oczy.
 Zobaczyła Tylera i Mikaela. Patrzyli na nią.
- Jest silna- blondyn pokiwał głową z uznaniem- Może jeszcze trochę wypijemy, co? Oczywiście tak, aby jej nie zabić.
 Alice próbowała się podnieść na nogi, ale była okropnie słaba. Cała szyja ją bolała a na prawej ręce, od wewnętrznej strony znalazła dwie dziurki po kłach. Z ran ciągle wypływała krew.
- Jest zbyt słaba- zaprotestował Tyler.
- Tylko odrobinkę. Powstrzymaj mnie w razie czego. Ona może się przydać. Chyba jeszcze nigdy nie piłem tak dobrej krwi- Mikael oblizał wargi i uklęknął obok dziewczyny. Szatynka spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. Zdobyła się na ostatni wysiłek i splunęła mu w twarz.
- Idź do diabła- szepnęła.
- Jesteśmy nim, Kochana- odparł z uśmiechem. Odchylił jej głowę do tyłu i wbił się w jej skórę…

 Alice wpatrywała się w Tylera, który nic nie robił i miała ochotę płakać. Ona się w nim zakochała a on i jego kumpel zaraz ją zabiją… Cóż za ironia…

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 8

- Piłeś ludzką krew?- stwierdziła oczywistość Alice.
- Tak- Tyler spuścił głowę.
- Kiedy? Dlaczego?- dziewczyna nie chciała dać za wygraną.
- To nie jest opowieść na teraz. Nie mogę, nie jestem w stanie o tym mówić…- westchnął.
 Szatynka położyła swoją dłoń na jego. Chciała mu pokazać, że go wspiera. Chłopak drgnął. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie boję się ciebie. Nie skrzywdziłbyś mnie- szepnęła ze spokojem. Była tego pewna.
- Powinnaś uciekać. Nawet nie wiesz, jakie myśli chodzą mi po głowie za każdym razem, kiedy czuję twój zapach- powiedział. Pogładził ją po policzku. W jego oczach na moment znów ukazało się pragnienie.
- A ty nie wiesz, o czym ja teraz myślę- Alice uśmiechnęła się do niego. Oparła głowę na jego ręce. Była zszokowana, że posuwa się do czegoś takiego, ale czuła, że robi dobrze. Zależało jej na nim.
- To może mi powiesz- zaproponował. Jego wzrok znów stał się normalny.
- O tym- odpowiedziała. Szybko się do niego przysunęła i pocałowała go. Tyler nie protestował. Po chwili odwzajemnił pocałunek.
- A o czym ty myślisz?- spytała szatynka. Oparła głowę na jego ramieniu a on przytulił ją do siebie.
- Tylko błagam nie ucieknij. Zastanawiam się, jak może smakować twoja krew- wyjaśnił lekko speszony.
- Dlaczego miałabym uciec? Przecież to całkiem normalne, kiedy twój, nawet nie chłopak, zaledwie znajomy interesuje się tym, czy pozbawić cię krwi, czy nie- zaśmiała się.
- Masz w takim razie bardo dziwnych znajomych- Tyler również nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- I z tym się akurat muszę zgodzić- przyznała bez wahania.
- Co my teraz zrobimy?- spytał niepewnie.
- Z nami?- upewniła się dziewczyna.
- Tak. Jeszcze wczoraj zrobiłem z ciebie szurniętą idiotkę- przypomniał. Zrobił się przy tym cały czerwony.
- Jeszcze wczoraj miała ochotę cię zabić- Alice wzruszyła ramionami.
- A co jeśli ten drugi ja znowu się pojawi? Jeśli znowu cię zrani?- zdenerwował się. Puścił ją i zaczął nerwową przechadzkę po murze.
- Zrobimy wszystko, aby się nie pokazał- obiecała szatynka. Ona również wstała.
- Tylko, że ty nie rozumiesz- westchnął. W ogóle się nie uspokoił.
- Wyjaśnij mi w takim razie- poprosiła.
- Nie mogę. Znienawidziłabyś mnie. To jest tajemnica, której nikt na świecie nie zna- wytłumaczył.
- Nie wygadałabym- chwyciła jego dłoń i ścisnęła je lekko.
- To nie oto chodzi- uśmiechnął się do niej. Odwzajemnił uścisk i pocałował ją w czoło. Alice wzięła jego twarz w swoje drobne dłonie.
- Nie ułatwiasz tego wszystkiego- powiedziała.
- A kto mówił, że będzie prosto?- odparł. Położył dłonie na jej talii i przyciągnął ją do siebie.
- Jesteś tego warty?- Alice przygryzła wargę, udając zastanowienie.
- Całuję najlepiej na świecie, w dodatku jestem okropnie przystojny- zawołał.
- Serio?- na te słowa szatyn pocałował ją. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego szyję. Musiała stać na palcach, żeby dosięgać do jego ust, ale w tym momencie liczył się tylko ten chłopak. Chłopak, który sprawił, że jest szczęśliwa, dla którego zrobiłaby obecnie wszystko…
* * *
- Idę do łazienki- Alice obudziła się w wyśmienitym humorze.
- Popilnować drzwi, żeby Tyler nie mógł wejść?- Mary już podnosiła się ze swojego łóżka.
- Nie trzeba. Myślę, że dzisiaj sobie odpuści- odparła szatynka z lekkim uśmiechem. Wzięła swoje rzeczy i zostawiła zaskoczoną koleżankę w pokoju.
 Weszła do toalety. Podeszła do lustra. Nałożyła na szczoteczkę do zębów, pasty i włożyła ją do buzi.
 Nagle poczuła, jak ktoś obejmuje ją od tyłu. Tyler, bo to był oczywiście on, odgarnął jej włosy i zaczął całować ją po szyi.
- Poczekaj chwilę. Niech chociaż umyję zęby- zaśmiała się Alice.
Wypluła pianę do zlewu i opłukała usta. Teraz odwróciła się do niego. Wyglądał na bardzo zadowolonego. Fryzurę miał już dokładnie ułożoną a ubranie perfekcyjnie na niego pasowało.
- To może się ze mną przywitasz?- zaproponowała dziewczyna.
Tyler podszedł do niej i pocałował ją.
- Musimy pogadać- przerwała mu w końcu Alice.
- Co się dzieje?- brunet spojrzał na nią niespokojnie.
- Sądzę, że nie powinniśmy wspominać nikomu o naszym porozumieniu- w końcu udało jej się znaleźć odpowiednie słowo.
- Nazywasz to co robimy porozumieniem?- Tyler uniósł brwi do góry.
- A jak mam o tym mówić?- zdenerwowała się i bezradnie opuściła ręce.
- Ok. W takim razie ułatwię ci to- stwierdził.
- To znaczy?- szatynka spojrzała na niego podejrzliwie.
- No mamy dwa wyjścia, nie? Pierwsze przestajemy się całować i nie ma o czym gadać, a drugie…- przerwał nagle i uśmiechnął się lekko.
- Jakie jest ta druga opcja?- Alice nie była kompletnie przygotowana na to co nastąpi.
- Możesz zostać moją dziewczyną i będziemy wtedy w związku- brunet zrobił się cały czerwony, kiedy to powiedział.
- Czy ty właśnie poprosiłeś mnie o chodzenie?- szatynka była w szoku. Nie spodziewała się, że Tyler byłby zdolny do czegoś takiego.
- Tak sądzę- przytaknął nerwowo.
- W sumie, czemu nie?- Alice zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go.
- Czyli się zgadasz?- upewnił się.
- Owszem- przytaknęła. Znowu chciała go pocałować, ale on ją odsunął.
- Zapraszam cię w takim razie na randkę wieczorem.
- Przygotujesz coś romantycznego?- zainteresowała się. Oparła się o ścianę i patrzyła na niego z ciekawością.
- Mam parę rzeczy w zanadrzu- mruknął.
- Muszę się przygotować do lekcji- Alice zrobiła smutną minę.
- Jak ja przeżyję cały dzień bez ciebie?- Tyler objął ją, kiedy podeszła do niego.
- Zero spojrzeń, zero pogawędek, kompletnie nic. Dalej się nie lubimy- przypomniała mu szatynka. Jakby zaprzeczając sama sobie mocno wtuliła się w niego.
- Dobrze, moja dziewczyno- pocałował ją w czoło i mgnieniu oka wyparował z łazienki.
- Pa, chłopaku- Alice uśmiechnęła się do siebie…
* * *
- Alice, czy ty w ogóle mnie słuchasz?- Mary spojrzała niespokojnie na przyjaciółkę.
- Przepraszam. Zamyśliłam się- przyznała zapytana.
- Ciągle jesteś zdołowana przez Tylera? Nie przejmuj się- blondynka uśmiechnęła się pocieszająco.
- Nie. Już mi przeszło. Nie warto się przejmować takim czymś- odparła Alice.
- To co się dzieje?- Mary nie dawała za wygraną.
- Po prostu nie czuję się dzisiaj zbyt dobrze- wypaliła szatynka.
- Rozumiem. W takim razie od razu po lekcjach idziesz się położyć- rozkazała blondynka.
- Jasne- zgodziła się Alice.

 Właśnie minął je Tyler, ale nawet nie spojrzał w kierunku swojej dziewczyny. Szatynka zdawała sobie sprawę, że to ona wszystko wymyśliła, ale denerwowała się. Nie mogła go przytulić ani pokazać każdemu, że jest jej chłopakiem. Stanowczo będą musieli o tym dzisiaj pogadać. Nie ma innej opcji…

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 7

- Ok. Co masz nam do pokazania dzisiaj, panno Blake?- pan Salt spojrzał wyczekująco na szatynkę. Chyba nie miał co do niej zbyt dużych wymagań. Widział, że na zajęciach nie poczyniła żadnych postępów.
- Da mi Pan coś co mogę zniszczyć?- spytała niepewnie dziewczyna.
- Tam stoją przedmioty, które mogą ci się przydać- mężczyzna machnął ręką w kierunku stolika, którego istnienia Alice do tej pory nie zauważyła.
 Jedna rzecz od razu rzuciła jej się w oczy. Był to potężny pustak. Postawiła go szybko na podłodze i z całą wściekłością zamierzyła się na niego. Kawałki betonu rozsypały się po sali, kiedy jej dłoń trafiła w cegłówkę.
- Dobrze. Czy jeszcze coś chcesz nam pokazać?- pan Salt zanotował coś i już przestał zwracać na nią uwagę.
- Nie. To wszystko- odparła dziewczyna.
- W takim razie do widzenia- pożegnał się nauczyciel.
 Alice ciągle lekko w szoku wyszła z klasy. Myślała, że będzie gorzej, ale wyglądało na to, że poszło jej całkiem dobrze. Nawet się ucieszyła z tego powodu. Chyba jej nie wyrzucą.
 Minęła z dumnie uniesioną głową Tylera i jego świtę. Oni czekali jeszcze na swoją kolej egzaminu.
* * *
 Szatynka postanowiła skorzystać z okazji i pójść do łazienki. Wreszcie mogła sobie pozwolić na trochę dłuższą kąpiel, bez uczucia, że ktoś wejdzie i zacznie się nabijać.
 Napuściła wody do wanny, szybko się rozebrała i zanurzyła w ogromnej ilości piany.
Było jej tak dobrze, jakby znów znalazła się w domu. Pomyślała, że pewnie zaraz mama zawoła ją na obiad a tata wróci z pracy…
 Westchnęła. Ciągle była w szkole, szkole dla wampirów. Rodziców zobaczy dopiero za dwa miesiące…
 Starała się nie myśleć o Tylerze, skupić na czymkolwiek innym, ale nie umiała. Cały czas czuła, że coś jest z nim nie tak. Że ukrywa jakiś wielki sekret. Poza tym była na niego wściekła, jak mógł się tak zachować w stosunku do niej. Sądziła, że może zdanie, które mają o nim ludzie jest przesadzone, ale chyba mieli rację. Jaki inny chłopak uwiódłby dziewczynę, pocałował ją a następnie wyśmiał przed całą szkołą. Zasłużyła sobie na to wszystko. Każdy ją ostrzegał, ale ona nie słuchała. Była zbyt uparta, aby zrozumieć, że jej koledzy chcieli ją tylko chronić. Teraz było już za późno…
- Piana powoli znika- usłyszała nagle znajomy głos. O mały włos nie wyskoczyła z kąpieli. Tyler siedział na podłodze, kilkanaście centymetrów od niej. Rękę miał opartą o krawędź wanny.
 Z ulgą zauważyła, że ciągle jest sporo piany w wodzie. Zanurzyła się jeszcze głębiej. Nad wodą pozostała tylko jej głowa.
- Wyjdź stąd- rozkazała. Była przerażona. Nie miała szans na ucieczkę. Ręcznik leżał niedaleko Tylera. Żeby się do niego dostać, musiałaby wyjść z wanny i całkiem naga ominąć chłopaka.
- Najpierw pogadamy- uśmiechnął się do niej słodko.
- Chyba nie mamy o czym- burknęła- Wynoś się stąd- krzyknęła ze złością. Czuła, że policzki jej płoną. Wiedziała, że zaraz wybuchnie.
- Alice. Przepraszam, ja… Chodzi oto, że wczoraj nie byłem sobą- tłumaczył. Minę miał naprawdę niepewną.
- Chyba przedwczoraj- warknęła. Nie chciała go słuchać.
- Wtedy to się zaczęło. Dzisiaj zrozumiałem, co zrobiłem. To wcale nie było moim zamiarem. Przepraszam- mruknął. Teraz on spłonął cały rumieńcem.
- Ok. Ale nie musiałeś rozgadać wszystkim w szkole o twoim chwilowym zapomnieniu- burknęła. Jego tłumaczenie, wcale nie zmiękczyło jej serca.
- Nie rozumiesz- pokręcił głową- Kiedy cię pocało…- zaczął, ale ona mu przerwała.
- Błagam, nie przypominaj mi o tym…
- Dlaczego? Całuję, aż tak źle?- najwyraźniej wypowiedź Alice mocno zbiła go z tropu.
- Najlepiej zrobisz wychodząc stąd- dziewczyna wskazała głową w kierunku drzwi.
- Muszę ci coś najpierw wyjaśnić. Wtedy wiedziałem co robię. Pomogłem ci z egzaminem i potem cię pocałowałem. Zdarza mi się jednak czasami, że dopada mnie coś, co zmienia mnie. Nie jestem wtedy sobą. Rozumiesz?- spytał z nadzieją.
- Nie- przyznała.
- Kiedy cię poznałem to pomyślałem, że może nigdy on już się nie pojawi, ale…- zaczął wyjaśniać.
- Czekaj, czekaj. Ty mnie nienawidzisz. Od pierwszego dnia szkoły, od podróży w pociągu robiłeś wszystko żeby mnie upokorzyć- mówiła. Tyler spuścił głowę i słuchał w milczeniu- Nie w taki sposób okazuje się uczucia- zakończyła swoją wypowiedź.
 Szatyn odetchnął i po chwili kontynuował.
- Ok. Chcesz wiedzieć, dlaczego się tak zachowywałem?- podniósł głos. W jego oczach zapaliły się niebezpieczne ognie- Jesteś inna niż wszyscy tutaj obecni! Jesteś o wiele bardziej ludzka. Nie mogłem znieść twojej obecności w moim pobliżu. Sprawiasz, że czuję się głodny- w jego oczach dostrzegła pragnienie.
 Zabrakło jej słow. Nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć. O co mu chodzi?
- Muszę stąd wyjść, zanim zrobię coś czego będę potem żałować- Tyler szybko podniósł się na nogi. Odwrócił od niej twarz. Prawie biegiem znalazł się przy drzwiach.
- Stój. O czym ty mówisz?- zdołała wykrztusić. Chłopak pokręcił tylko głową i wyszedł na korytarz.
 Alice podniosła się z wanny, owinęła ręcznikiem i wybiegła za nim. Stał przy drzwiach na korytarzu. Swoje dłonie opierał na kolanach. Oddychał ciężko, miał ciągle ten bardzo dziwny wyraz twarzy. Głód pomieszany z tęsknotą i wściekłością.
- Tyler, musisz się uspokoić. Opowiedz mi o co w tym wszystkim chodzi- podeszła do niego. Położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Chłopak drgnął.
- Alice, nie teraz. Ja przepraszam, ale musisz iść z powrotem do łazienki. Nie dam rady się dłużej opanować- wyszeptał przerywanym głosem.
- Ale ja nie mogę cię zostawić- zaprotestowała.
- Nic mi nie będzie. Pogadamy później- obiecał. Po chwili już go nie było. Zniknął z wampirzą szybkością.
 Zszokowana Alice wróciła do łazienki. Kompletnie nic z tego nie rozumiała. Czemu ona tak na niego działa? Czy tylko na niego, czy inni też mają z tym problem? Naprawdę jest zbyt ludzka?
 Sama nie wiedziała, co mogłaby z tym teraz zrobić. Jeśli Tyler miał rację, to właśnie jej zbyt rozbudowana strona człowieczeństwa niszczyła jej wszystkie próby stania się normalnym wampirem. To przez to ledwie była w stanie zdać egzamin. Z tego powodu miała problemy z rozwojem swoich umiejętności.
 Chciała się komuś wygadać, ale czuła, że nie powinna mówić o problemach Tylera nikomu postronnemu. Nawet Mary nie byłaby w stanie tego zrozumieć. Była z tym sama i jedyna osoba, z którą mogła o tym pogadać właśnie od niej uciekła i powiedziała jej, że nie może znieść jej obecności w swoim pobliżu.
 Naciągnęła trampki na stopy i stanęła przed lustrem. Oparła dłonie na zlewie i westchnęła…
* * *
- Alice, słyszałam co zrobił Tyler- Mary miała bardzo niepewną minę, kiedy jej współlokatorka weszła do pokoju.
- Nie rozumiem- przyznała szatynka.
- Wygadał wszystkim, że się całowaliście- blondynka była zaskoczona, że koleżanka może nie wiedzieć o co chodzi.
- Ach, oto chodzi. Tak to było bardzo chamskie z jego strony- Alice kompletnie o tym zapomniała, przez wydarzenia w łazience.
- Co się z tobą dzieje?- Mary uniosła brwi wysoko do góry.
- Muszę na chwilę wyjść- wypaliła szatynka. Nie zwracała uwagi na wołanie Mary i wybiegła z pokoju.
 Chciała za wszelką cenę znaleźć Tylera i wyjaśnić z nim wszystko. Zapukała do jego pokoju. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte, ale chłopaka w środku nie było.
 Szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Rozejrzała się po dziedzińcu. Było już bardzo późno i nikogo tu nie znalazła. Zawahała się przez moment. Gdzie on mógł się podziewać? Jedyne miejsce, które wydawało jej się jeszcze w miarę sensowne to mury. Wdrapała się po schodach na górę.
- Tyler- zawołała niezbyt głośno. Bała się, że strażnicy mogą tu przyjść, kiedy usłyszą hałasy.
 Zero odpowiedzi. Po chwili jednak zauważyła jakiś cień kilka metrów od niej. Podeszła tam. Odetchnęła, kiedy dostrzegła szatyna.
- Jak się czujesz?- usiadła obok niego. Miał opuszczoną głowę, jego koszulka była w wielu miejscach poszarpana, jakby wdał się z kimś w bójkę.
- Nie powinno cię tu teraz być- mruknął słabym głosem.
- Musimy sobie chyba co nieco wyjaśnić, nie sądzisz?- dziewczyna zignorowała jego słowa.
- Ok. Jesteś najbardziej ludzką osobą w tej szkole. Masz w sobie więcej człowieczeństwa, niż my wszyscy razem wzięci- powiedział. Podniósł wzrok i spojrzał na nią wyczekująco.
- A tobie to przeszkadza, ponieważ…?- Alice ciągle nie rozumiała.
- Ponieważ, jeśli raz spróbujesz ludzkiej krwi to będziesz już jej pragnął zawsze- odparł…


piątek, 1 maja 2015

Rozdział 6

- Co ja mam zrobić na tym egzaminie? Pokazać im kły? Tylko to mi wychodzi- jęczała Alice. Była przerażoną myślą o teście.
- Spróbuj coś zrobić. Może dasz radę użyć szybkości, albo siły- zaproponowała Mary. Przerabiały już tę rozmowę z dziesięć razy.
- Nie umiem. Nie potrafię- szatynka ze złością podniosła się z łóżka i wyszła z pokoju. Czuła się naprawdę źle. Bała się, że zawiedzie siebie, nauczycieli i rodziców. W szczególności ojca, któremu tak bardzo zależało na jej dobrych wynikach.
 Postanowiła spróbować czegoś jeszcze. Zakradła się do kuchni.
 Wzięła jeden z ostrzejszych noży do ręki i przejechała sobie nim po wewnętrznej stronie dłoni.
 Na skórze natychmiast pojawiło się długie nacięcie, z którego zaczęła wypływać krew. Dziewczyna szybko odłożyła nóż i wyszła na korytarz. Weszła do jednej z pustych klas.
 Rana powinna się szybko sama zagoić. Jednak nic z tego. Krew dalej wypływała z jej dłoni.
- Cholera- zacisnęła pięść ze złością.
- Beznadzieja- Tyler stał oparty o drzwi. Wszedł tak bezszelestnie, że nawet nie zauważyła go wcześniej.
- Możesz się już pośmiać. Za dwa dni zostanę wyrzucona ze szkoły- jęknęła. Była zbyt załamana żeby się bronić.
- Poddajesz się? Zabrałaś mi całą frajdę- chłopak zrobił smutną minę.
- Daj mi spokój- warknęła. Chciała wyjść z klasy, ale brunet stał jej na drodze.
- Zrób coś żeby mnie zmusić, dalej- założył ramię na ramię i wpatrywał się w nią uporczywie.
- Co? Chcesz mi pomóc?- szatynka spojrzała na niego zaskoczona.
- Aż tak ciężko to zrozumieć?- przewrócił oczami.
- Ale dlaczego?- dopytywała się.
- Potrzebuję kogoś, kto będzie się ze mną kłócił. Nikt inny nie nadaje się do tego- wzruszył ramionami.
- Twoja pomoc nic nie zmieni. Jestem bezużyteczna. Nie mam żadnych umiejętności- Alice odwróciła się do niego plecami.
- Co się z tobą stało? Weź się w garść, Słoneczko. Coś wykombinujemy- obiecał- Dalej. Uderz mnie- rozkazał. Dziewczyna natychmiast spojrzała na niego. Nie wyglądał, jakby miał żartować.
- Mam cię uderzyć?- upewniła się.
- Tak. Najmocniej jak potrafisz- pouczył ją.
- Nie będę się z tobą biła- zaprotestowała. Chłopak w ciągu sekundy znalazł się przed nią i popchnął ją mocno. Upadła na podłogę.
- Oszalałeś?- krzyknęła oburzona Alice.
- Rusz się, bo zrobię to jeszcze raz- zagroził jej.
 Szatynka szybko podniosła się na nogi. Nie wiedziała co ma robić. Zaatakować go? Z łatwością ją pokona.
- Słoneczko, zaczynam się niecierpliwić- chłopak uniósł brwi wysoko.
- Nie nazywaj mnie Słoneczkiem- odparowała ze złością. Poczuła nagły przypływ mocy. Z całej siły pchnęła go i brunet wpadł na ławkę, która w jednym momencie rozpadła się na części. Tyler wylądował na podłodze.
- Przepraszam! Ja nie chciałam- Alice rzuciła się żeby mu pomóc.
- Oto mi chodziło, Słoneczko- uśmiechnął się.
- Jesteś idiotą- warknęła oburzona dziewczyna. 
- Dzięki mnie zdasz ten egzamin- stwierdził bezczelnie. Podniósł się z podłogi i otrzepał spodnie.
- Jeszcze tego nie zrobiłam. Wiele rzeczy może się wydarzyć do pojutrza- zauważyła.
- Jeśli chcesz szybciej rozwinąć umiejętności powinnaś zacząć pić ludzką krew- zmienił temat. Alice zauważyła, że bacznie jej się przygląda.
- Co? Przecież zabronili nam dopóki nie przedstawią wszystkich szczegółów- przypomniała mu.
- Zakazy zawsze dotyczą najlepszych rzeczy- wzruszył ramionami.
- A ty piłeś już krew od kogoś żywego?- spytała niepewnie.
- To wbrew pozorom nie jest proste pytanie. Kiedyś ci wyjaśnię- uśmiechnął się tajemniczo.
- To może mi powiesz, dlaczego próbowałeś mnie zabić- zaproponowała Alice. Tyler momentalnie zbladł.
- Alice, proszę… Nie mogę o tym rozmawiać- chłopak zaczął kręcić głową. Na jego twarzy malowało się przerażenie.
- Skoro nie chcesz. Chyba muszę już lecieć- mruknęła chłodno dziewczyna. Nie miała dłużej ochoty na tę rozmowę.
 Nagle brunet znalazł się tuż przed nią. Szatynka chciała się cofnąć, ale on chwycił ją w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował.
 Alice poczuła się, jakby znalazła się w niebie. Wiele można było zarzucić temu chłopakowi, ale nie to, że źle całuje.
- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytała, kiedy w końcu oderwali się od siebie.
- Bo miałem taką ochotę- uśmiechnął się. Sekundę później już nie było go w klasie…..
* * *
 Alice weszła do jadalni i już na wejściu usłyszała śmiech.
- Jak tam potrafisz coś więcej niż pokazać kły?- zawołał w jej kierunku jakiś chłopak..
- Tylko się nie popłacz- dodała inna dziewczyna.
Alice spojrzała na nich. Był wśród nich Tyler a na jego twarzy gościł cwany uśmieszek.
Szatynka poczuła się, jakby ją uderzono w twarz. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia. Nagle koś zagrodził jej drogę. Był to wysoki chłopak, starszy od niej.
- Może potrzebujesz pomocy, co mała?- zapytał- Mógłbym nauczyć cię, jak się całować- zaproponował.
- Świnia- warknęła ze złością. Ominęła go i wybiegła z jadalni.
 Jak mogła być taka głupia? Wszyscy ostrzegali ją przed Tylerem a ona dała mu się wykorzystać. Zrobił z niej idiotkę przed całą szkołą.
 Wyszła na dziedziniec. Czuła, że policzki jej płoną ze wstydu. Wydawało jej się, że już wszyscy wiedzą. Że już wszyscy się z niej śmieją.
 Wskoczyła na schody prowadzące na mury. Dopiero na górze odetchnęła. Usiadła pomiędzy blankami. Przerzuciła nogi na drugą stronę.
 Z oczu zaczęły wypływać jej łzy. Nie umiała ich powstrzymać.
- Jestem kompletną idiotką- szepnęła do siebie. Przytuliła twarz do chłodnej cegły. Była okropnie samotna. Chciała bardzo znaleźć się teraz w domu. Położyć się w swoim łóżku i zasnąć.
 Mimowolnie dostrzegła, że księżyc jest dzisiaj w pełni. Wyglądał, jakby był trzy razy większy niż normalnie.
 Nagle tuż pod murem coś się poruszyło. Z tej wysokości nie była w stanie stwierdzić, co ale widziała wyraźnie, że kręciło się pod murem.
 Wychyliła się jeszcze bardziej i wtedy ujrzała parę zielonych ślepi. Były mrużone i wydawało jej się, że to coś jest wściekłe.
 Zanim jednak zdążyła się dokładniej przyjrzeć zwierzę uciekło…
* * *
- Alice, ogarnęłaś coś na ten egzamin?- zapytała Mary, kiedy tylko szatynka weszła do pokoju.
- Nie martw się- odparła dziewczyna. Pytanie koleżanki przypomniało jej o tym, jak wykorzystał ja Tyler.
- Co potrafisz?- blondynka nie dawała za wygraną.
- Spójrz- Alice z całą złością uderzyła w swoją sztalugę. Wcześniej chciała coś rysować, ale teraz nie miało to znaczenia. Drewniana konstrukcja rozpadła się na drobne kawałeczki.
- Ok. W takim razie cieszę się bardzo- zdołała w końcu wykrztusić z siebie Mary.

 Alice nie odpowiedziała. Wzięła ręcznik i poszła do łazienki. Miała nadzieję, że już nie spotka dzisiaj Tylera. Wyjątkowo się nie pomyliła…

LIEBSTER BLOG AWARD



Najpierw chciałabym podziękować Rose za nominację ( Where Rainbows End). Odpowiem teraz na pytania, które mi zadała. 


1. Dlaczego postanowiłam pisać bloga?

Odp.: Chciałam podzielić się z ludźmi moją twórczością. Miałam nadzieję, że kogoś zainteresuje to, o czym piszę ;)

2. Ulubiona książka?

Odp.: Zdecydowanie seria o Sherlocku Holmesie Arthura Conana Doyle'a.

3. Czy Twoi przyjaciele/rodzina wiedzą, że prowadzisz bloga?

Odp.: Nie. Żaden z moich znajomych nie wie o jego istnieniu.

4. Jakie jest Twoje hobby?

Odp.: Uwielbiam czytać książki. Nie mogę bez tego żyć.

5. Masz jakiś idoli?

Odp.: Moją książkową idolką jest Katniss Everdeen. Cenię ją za to, że potrafiła się poświęcić dla ukochanej siostry i nie wahała się ani przez moment. 

6. Ile już jesteś na blogerze?

Odp.: Na samym blogerze jestem od bardzo dawna. Aczkolwiek jest to mój pierwszy poważny blog. 

7. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?

Odp.: Matematyka i angielski

8. Masz jakiś cytat, który jest dla ciebie ważny?

"Frien­ds are an­gels who lift us to our feet when our win­gs ha­ve troub­le re­mem­be­ring how to fly"

9. Wolisz tańczyć, czy śpiewać?

Odp.: Zdecydowanie śpiewać ;D

10. Kto jest Twoim autorytetem?

Odp.: Jan Paweł II

11.Jeśli miałbyś/miałabyś możliwość przeniesienia się w przeszłość, to jakie czasy byś wybrał/a (np. średniowiecze, starożytność itp.)?

Odp.: Starożytność xD 

Przepraszam za długą nieobecność ;) Jeszcze dziś opublikuję kolejny rozdział :D




wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 5

- Alice musisz się bardziej skupić- Mary próbowała pomóc wyzwolić koleżance wampirzą stronę natury, ale średnio im to szło. Minęły już cztery tygodnie szkoły, każdy zrobił już jakieś postępy, każdy z wyjątkiem Alice.
- Nie potrafię. Coś ze mną jest nie tak. Nie umiem użyć szybkości ani siły. Nie regeneruję się szybko ani nic- rozzłościła się szatynka. Miała dosyć głupich uśmieszków ze strony Tylera i jego kumpli.
- Co tam porabiacie?- do klasy, w której trenowały wszedł Jack, blondyn z którym wcześniej gadała szatynka.
- Ćwiczymy, bez powodzenia- opuściła bezradnie ręce Alice. Chłopak podszedł do niej i pocałował ją.
- Nie martw się. Jesteś po prostu o wiele bardziej człowiekiem niż reszta- pocieszył ją.
- Ale to szkoła dla wampirów- poskarżyła się.
- Coś wymyślimy, ok.?- Jack przytulił dziewczynę do siebie.
- Jesteście tacy słodcy, że normalnie nie mogę- powiedziała Mary- Tyler nie ma nic przeciwko?- spytała, najwyraźniej nie pomyślała co zrobiła.
- Ten Tyler?- blondyn zmarszczył czoło.
- A czemu miałby mieć?- burknęła Alice.
- No, bo się za tobą ugania- koleżanka brnęła w to dalej.
- Co ty mówisz? Możemy przeprowadzić tę dyskusję, kiedy indziej?- szatynka spojrzała ze złością na Mary.
- Nie. Chętnie posłucham- Jack odsunął się od Alice.
- Ona coś sobie ubzdurała- broniła się Alice.
- Tak. Po prostu się pomyliłam- przyznała blondynka.
- Muszę to przemyśleć- chłopak wzruszył ramionami i wyszedł.
 Szatynka posłała koleżance wściekłe spojrzenie. Naprawdę lubiła Jacka. Podobał jej się. A teraz wszystko zniszczyła zaledwie wzmianka o Tylerze…
* * *
- Mary ty naprawdę nie myślisz?- dziewczyny szły korytarzem. Alice ciągle się wściekała na koleżankę, bo ta nie umiała trzymać języka za zębami.
- Sorry. Nie wiedziałam…- blondynka próbowała się tłumaczyć.
- A jeżeli on ze mną zerwie?- przeraziła się szatynka.
- No bez przesady. To Tyler się za tobą ugania a nie ty za nim- przypomniała jej Mary.
- Co ci w ogóle odbiło do głowy, żeby wymyślić aż taką bzdurę?- Alice na samą wzmiankę o szatynie wściekała się.
- No powiedziałam prawdę. On jest tobą zainteresowany, tylko błagam uważaj na siebie- poprosiła blondynka. Koleżanka nie odpowiedziała, bo w tym momencie dostała SMS-a.
- Od Jacka- wyjaśniła. Szybko go przeczytała i mina jej zrzedła.
- Co jest? O czym pisze?- chciała wiedzieć Mary.
- Zerwał ze mną. Twierdzi, że nie może być z kimś kto jest zakochany w innym. Co za idiota. Jeszcze najlepsza jest końcówka: „Nie pisz, nie dzwoń. Mam dosyć kłamstw. Od dzisiaj się nie znamy”- prychnęła Alice. Dziewczyna ze złością rzuciła telefonem. Byłby się roztrzaskał, gdyby ktoś go nie złapał.
- Gorzej być nie mogło- mruknęła szatynka. Telefon uratował Tyler…
- Wypadł ci z ręki?- zapytał z głupim uśmiechem.
- Tak, bardzo zabawne- Alice bardzo starała się zachować spokój. Marnie jej to szło.
- Mary zostaw nas- chłopak skinął głową w kierunku blondynki. Ta spojrzała na koleżankę niepewnie, ale szatynka wzruszyła tylko ramionami.
- Skoro już jesteśmy sami, to co się stało?- Tyler oparł się o ścianę i czekał.
- Słucham? Oddaj mi mój telefon i się zmywam- odparła zapytana.
- Proszę cię. Widzę, że nie masz dzisiaj humoru. Ktoś cię zranił?- nie dawał za wygraną. Alice patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Podmienili cię, czy co? Niedawno próbowałeś mnie zabić- przypomniała mu.
- Musimy o tamtym gadać?- dziewczyna po raz pierwszy zauważyła ból na jego twarzy.
- O co chodzi? Masz problemy?- szatynka nie wierzyła w to co widziała.
- Nie mogę o tym mówić. Poradzę sobie, naprawdę- obiecał. Uśmiechnął się do niej lekko. Alice przeraził smutek, który dostrzegła w jego wzroku. Nachyliła się w jego kierunku. On zbliżył się do niej…
 Już mieli się pocałować, kiedy dziewczyna nagle oprzytomniała.
- Czy ty oszalałeś?- krzyknęła- Nie będę cię całować!- dodała. Odskoczyła od niego.
- To ty chciałaś pocałować mnie, to po pierwsze. Po drugie, łap telefon- pewny siebie uśmiech wrócił na jego twarz.
 Alice chwyciła w locie komórkę. Tyler powoli odszedł w kierunku swojego pokoju.
- Palant- syknęła szatynka, kiedy go omijała.
- Słyszałem gorsze przezwiska- wzruszył ramionami...
* * *
- I co było dalej?- dopytywała się Mary.
- Prawie go pocałowałam, ale na szczęście oprzytomniałam i uciekłam- zakończyła opowieść Alice. Nie czuła się zbyt dobrze z tym, co zamierzała zrobić…
- Nie mam dobrych wieści. Za trzy dni wszyscy mamy egzamin. Będziemy musieli pokazać postępy, jakie zrobiliśmy- blondynka zmieniła temat.

- No to leżę- westchnęła załamana Alice…